Menu

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 20

Hermiona
-Fred, miałam ten sam sen - powiedziałam z niepokojem.
-Domyśliłem się, ale kiedy przyjechaliśmy do twoich rodziców, nic im nie było - powiedział. Miał rację.
-Pewnie był to jakiś sens bez głębszego sensu - powiedziałam - Ale i tak musimy wrócić jak najszybciej, bo już długo nas nie ma, a mama będzie się martwić - powiedziałam. Ruszyliśmy z siatkami do domu. Po drodze  śmialiśmy się i rozmawialiśmy.
Po kilku chwilach zakupy stały na blatach kuchennych.
Nagle, wszystko pociemniało i usłyszeliśmy śmiech. Ten rechot rozpoznałabym wszędzie. Śmiech Bellatrix rozchodził się po całym domu.
-Do rodziców, rodzeństwa i Harrego: Potrzebujemy pomocy. Bardzo szybko - szepnął do swojego patronusa, którego kilka sekund wcześniej przywołał, za pomocą różdżki.
-Ten śmiech dobiega z poddasza - powiedziałam i ruszyłam w tamtym kierunku.
       
                                                •♦•♦•
Hermiona
Nigdzie nie było śmierciożerców. Idioci włączyli magnetofon z nagraniem. Jednak wtedy ich zobaczyłam...
Podbiegłam do rodziców. Wyglądali jakby spali. Całe ubrania i ani jednej rysy. 
-Oni sobie ze mnie żartują, zasnęli tutaj żeby mnie nabrać. Błagam, Fred powiedz, że mam rację, że oni tylko śpią - powiedziałam. Głos mi się łamał -Zaraz wstaną i mnie przytulą - wmawiałam sobie. Uklękłam i zaczęłam lekko klepać rodziców po policzkach. Nic to nie dawało. Reanimacja też nie miała sensu. 
-Hermiono - zaczął delikatnie Rudzielec - Oni...
-Nie prawda. Oni żyją. Na pewno - powiedziałam. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogliby..., że mogliby nie żyć.
-Przykro mi - powiedział chłopak. Podszedł do mnie z zamiarem przytulenia. Jednak nie dane mu było mnie pocieszyć. Pobiegłam pod kominek w salonie. Na granatowym marmurze stały zdjęcie. Nasze zdjęcia... ostatnie... Zgarnęłam jak najwięcej fotografii do rąk i uciekłam do sypialni rodziców.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na błękitną pościel rodziców. Chciałam poczuć jeszcze raz ich zapach. Choćby ostatni. 

                                                         •♦•♦•

Fred
Nie mogłem się pozbierać. Czułem się gorzej niż paskudnie. A skoro czułem się tak okropnie, to jak musi się czuć Hermiona? Musi być załamana, albo gorzej...
Wstałem z podłogi na poddaszu i poszedłem szukać Miony.
Wchodziła do pokoju, domyśliłem się, że to sypialnia jej rodziców. Również wszedłem do pomieszczenia.
-Kochanie - powiedziałem. W ułamku sekundy znalazłem się przy niej. Próbowałem ją podnieść, posadzić sobie na kolanach, ale zbyt kurczowo trzymała się łóżka. -Będzie dobrze - głaskałem ją po plecach. Wstała, ja też wstałem. Przeczesała ręką włosy, wytarła łzy z twarzy. 
-Nie będzie dobrze, wiesz o tym- zaczęła spokojnie.
-Miona, wierz mi. Uporamy się z tym, razem - powiedziałem. Starałem się ją pocieszyć. 
-Nie mydl mi oczy, nie będzie dobrze! Straciłam rodziców, obojga! Nie mam nikogo! Nie wiesz jak to jest! Masz szóstkę rodzeństwa, rodziców! A ja? Ja nie mam nikogo - prawie krzyczała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Może i nie wiedziałem jak to jest stracić rodziców, ale to nie znaczy, że ja nie mam uczuć!
-Masz mnie, masz Georga - jego imię wypowiedziałem przy drgnięciu oka. 
-Teraz! Mam was teraz! Za miesiąc, może za dwa będę dla was obojętna! Nie będę miała na nic czasu, bo będę musiała pracować, żeby się utrzymać! W końcu umrę przedwcześnie z przemęczenia, albo zrobię się wredną zgryźliwą babą! I będę sama bo nikt nie chce się przyjaźnić z kimś takim - płakała i krzyczała - jednocześnie. Podszedłem do niej i ująłem jej twarz w dłonie.
-Dramatyzujesz. Oddychaj. Będzie dobrze, słyszysz? Będzie dobrze. Ja Fred Weasley obiecuję Ci że będzie dobrze - przekonywałem ją. Obróciła się i podparła plecami o ścianę.
-Fred chciałabym ci wierzyć, naprawdę. Ale sam zobacz., jak było z Angie - zapytała. 
-Ale to było zupełnie co innego - chwytałem się tego co jeszcze zostało - A wracając do utrzymania. Przecież my ci pomożemy, Harry też się dorzuci, i to konto po rodzicach - powiedziałem.
-Nie będę brać od was żadnych pieniędzy! Mogłabym sprzedać ten dom i kupić nowy, mniejszy. Z konta oszczędnościowego i tak pewnie wszystko pójdzie na pogrzeb. Muszę pomyśleć - powiedziała spokojniej.
-Dobry pomysł, wracajmy do Nory - powiedziałem. Poszedłem szybko do pokojów po nasze bagaże i stanęliśmy pod kominkiem. Wyjąłem z kieszeni proszek fiu i podałem go Hermionie, nasze bagaże odesłałem do domu. Pierwsza teleportowała się Miona, chwile później zrobiłem to samo.

                                                     •♦•♦•


George  (wcześniej)

Drzemałem u siebie w pokoju. Nagle coś mnie obudziło. 
-Potrzebujemy pomocy, szybko- mówiło zwierzę. Olśniło mnie. Patronus Freda, a on jest z Hermioną! Zbiegłem szybko do kuchni. Na stole stała kartka.
-Świetnie wszyscy na zakupach i zostawili tylko mnie, śpiącego Georga - wydałem z siebie pomruk niezadowolenia. 
Usłyszałem za sobą trzask w kominku. Pojawiła się Miona. Kamień spadł mi z serca. Miała zapuchnięte oczy, była jeszcze lekko czerwona. Nie zauważyła mnie pobiegła prosto do pokoju.
-Freddie, co jest - zapytałem brata, gdy tylko pojawił się w kominku. Smętnie usiadł przy stole w kuchni.
-Śmierciożercy zamordowali rodziców Miony - rzekł smutnie.
-A mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego Herma jest sama na górze, a ty siedzisz tu jak ostatni pajac - zapytałem. Nie doczekałem się odpowiedzi, pobiegłem na górę.
-Miona otwórz - mówiłem spokojnie. Szarpałem za klamkę. Po chwili odpuściła a ja odetchnąłem z ulgą. Wszedłem do pokoju i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała na parapecie,  bez żadnych emocji. Po prostu siedziała i patrzyła się w oddal.

•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Powróciłam ♥
Może nie jest to "Wielki powrót", ale ... Wiecie o co chodzi XD
Rozdział dedykuję oczywiście Karolinie ♥
Mogłam Was jeszcze potrzymać z tydzień może 2 albo trochę dłużej, ale ponieważ rozdział ma 2 i 1/3 strony w Wordzie (11) to nie trzymam Was i siebie dłużej i wstawiam :D
Nie powiem Wam kiedy rozdział. Na upartego jakbym się zebrała o mógłby być za godzinę, ale znam siebie i wiem że nie ma szans na następny dzisiaj :(
Następny będzie może, dłuższy, może krótszy, nie wiem :(
Wgl. Wali mi się na głowę miliard spraw i tak jakoś wychodzi, że nie umiem skleić kilku zdań :(
Pamiętajcie: Nigdy nie zostawię tego bloga*
*Chyba że umrę :)
Pozdrawiam ♥
~Clar ♥