Menu

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 15

Fred
Czas podjąć decyzję. Muszę jej powiedzieć co zrobiłem. Jednak jeszcze wolałbym poczekać.
Nie powinienem tego dłuższej ciągnąć, ale kieruje mną strach, nie chcę jej stracić.
-Największy żartowniś Hogwartu boi się- szepnął cichy głos w mojej głowie. Tak. Ja, Fred Weasley, jeden z dwóch największych żartownisiów Hogwarty boję się. Tym strachem włada miłość. Miłość do dziewczyny, która jest dla mnie całym światem. Zaśmiałem się. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi że zakocham się w Hermionie, chyba uważałbym że się upił, lub coś brał. A teraz staram się, żeby została moją dziewczyną. 
-Skoro ją kochasz to jej powiedz - powiedział cichy głos w mojej głowie. Znowu się nie mylił. -Ale nie możesz do niej podejść i powiedzieć. Hej Miona zamieniłem się w Ginny i to ze mną rozmawiałaś. To byłoby idiotyczne. - Dodał. I znowu miał rację. 
-Dla czego to musi być takie trudne - zapytałem i położyłem się na trawie. Po chwili jednak wstałem. Pobiegłem do pokoju i tam rzuciłem się na łóżko.

                                                             •♦•♦•

Hermiona

Uśmiechnął się. Poczułam jak mięknę mi kolana. Miał taki piękny uśmiech. Zastanawiałam się, czy to możliwe, że dalej coś do niego czuję?
-Nie, nie, to nie możliwe. Zresztą gdyby nawet, to on na pewno nic już do mnie nie czuje. I Fred... - myślałam. Miałam mętlik w głowie.
-Ale co Fred. Nic między wami nie zaszło - zaczął cichy głos w mojej głowie - Jeszcze - dokończył. 
I znowu byłam w kropce. Nagle usłyszałam klaśnięcie przed twarzą.
-Miona. Ja wiem że jestem przystojny, ale nie zawieszaj się tak - zażartował. Zarumieniłam się, w końcu mówił prawdę.

                                                              •♦•♦•


George
-Trafiłem? Czy to możliwe,że myślała o mnie? Może jest jeszcze nadzieja- myślałem. Skarciłem się w myślach -Nie, nic z tego nie będzie. Mój braciszek też jest nią zauroczony. I myśli, że ona mi się już nie podoba - byłem zły. Nie powinienem kłamać. A kłamałem. Okłamywałem wszystkich. Nawet siebie...
KLASK
-George. Ja wiem że jestem ładna, ale nie zawieszaj się tak - uśmiechała się. pokonywała mnie moją własną bronią. Szturchnąłem ją.
-Ej. To mój tekst - powiedziałem. Zaśmiała się, swoim cudownym, perlistym śmiechem. Uwielbiałem to.

                                            •♦•♦•
                                                    NASTĘPNEGO DNIA
Fred
Obudziłem się w swoim pokoju, koło 10. Rodziców dalej nie było. Więc mogliśmy spać, o której nam się podoba, jeść, o której nam się podoba i robić co chcemy. Niestety wolność kończy się dziś wieczorem. Ubrałem się i zszedłem na dół. Spojrzałem na stół i uśmiechnąłem się. Stał na nim talerz z kanapkami i liścik.
  Zrobiliśmy Ci kanapki. Jesteśmy nad jeziorem. Przepraszamy, że nie zaczekaliśmy na Ciebie, ale strasznie długo spałeś. Jak tylko będziesz gotowy Dołącz do nas.
                                                          George, Herma, Harry, Ginny i Ron.
Zjadłem całkiem szybko obie kanapki. Nie wracałem się do pokoju, miałem nadzieję, że wszystko wzięli. Pobiegłem w stronę jeziora. Potknąłem się o duży kamień. Początkowo zaśmiałem się. Jak można być taką niezdarą jak ja? Ale przecież każdemu mogło się zdarzyć. Chciałem wstać i pobiec dalej, jednak coś mi przeszkodziło. Popatrzyłem na swoje kolano. Mocno krwawiło. Wytarłem krew ręką. Rana była głęboka. Niewiele mi zostało do jeziora. Pomyślałem, że nie będę się wracał. Pokuśtykałem do rodzeństwa i przyjaciół. Hermiona zobaczyła mnie jako pierwsza. Od razu podbiegła.
-Boże Fred, co ci się stało - zapytała. Nie patrzyła się na ranę, za dużo krwi. - Ginny rzuć mi chustkę - krzyknęła. Po chwili chustka znalazła się na mojej nodze. Miona zatamowała krwotok.
-Dziękuję - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Podreptałem za nią do reszty. Czułem jak rana się zrasta. Jakby chustka była zaczarowana... i może była? Poleżeliśmy z Grangerówną kilkanaście minut, podczas gdy reszta pływała w jeziorku. Rana całkowicie się zrosła i nie czułem już najmniejszego bólu. Podałem rękę Szatynce.
-Chodź Mionka. Popływajmy - pokiwała przecząco głową. Już miałem plan - Nie? Jak nie to proszę bardzo - chwyciłem ją w ramiona i wbiegłem do wody.

                                                                 •♦•♦•

Hermiona
Wziął mnie na ręce i wbiegł do jeziorka. Wzięłam ogromny oddech i zanurzyłam się. Po kilkunastu sekundach Fred zaczął panikować. Pociągnęłam go za nogi. Niestety zrobiłam to na tyle nieumyślnie, że zachłysnął się wodą. Tak to wyglądało. Z nim nigdy nie ma pewności. Równie dobrze mógł udawać. Jednak postanowiłam nie ryzykować. Wyciągnęłam go na brzeg i zaczęłam reanimację. Wyczułam puls. Przystąpiłam do sztucznego oddychania. Ratowałam go przez 3 minuty.
Nie zauważyłam kiedy Ginny odciągnęła resztę na bok, zostaliśmy sami. Jasne było, że Rudzielec udawał. Podniósł lekko rękę i zaczął gładzić mnie po policzku. Sztuczne oddychanie zamieniło się w pocałunek. Podnieśliśmy się do pozycji siedzącej. Przyciągnął mnie do siebie. To był zupełnie inny pocałunek niż, ten z drugim bliźniakiem. Zrozumiałam że to Fred jest tym właściwym chłopakiem.
-Gołąbeczki, starczy tych czułości, trzeba się zbierać - powiedział Harry. Ginny szturchnęła go lekko.
-To może wy zostańcie, a my pójdziemy - zapytała. Nie czekała na odpowiedź. Moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem i dwoma braćmi poszła do domu.
-Miona, muszę ci coś powiedzieć - zaczął niepewnie. Spodziewałam się że nie będzie to nic przyjemnego. Posmutniał - Czasami popełniamy błędy. Niektóre są małe. Innych nie powinno się wybaczać. Te drugie popełniamy często z miłości. Ja właśnie taki popełniłem. Z miłości. Z miłości do Ciebie. [...] Co zrobiłaby dziewczyna, gdyby dowiedziała się, że chłopak, który ją uwielbia wypił eliksir wielosokowy żeby zamienić się w najlepszą przyjaciółkę tej dziewczyny? -cytował list, który dostałam od nieznajomego. Tylko skąd go znał. Miałam pewne przypuszczenie. 
-F...Fre..d cz..czy to ty p..pisał..łeś t..ten l..list - zaczęłam się jąkać. Spojrzał na mnie.
-PS. Kocham Cię. - dokończył. - To ja. Hermiono j..ja prz..przepraszam. Nie powinienem. Ale zrobiłem to co zrobiłem i czasu nie da się cofnąć. Zrobiłem to, bo zależy mi na tobie. - nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Zamienił się w Gin, żeby porozmawiać ze mną jak dziewczyna z dziewczyną.
To jak mnie przepraszał było takie słodkie. Nie wiedziałam czy przyłożyć mu za to co zrobił, czy pocałować.
-Fred, przepraszam, muszę pomyśleć. Wracajmy już. Szliśmy w ciszy, ze spuszczonymi głowami. Dotarliśmy na miejsce. Wszyscy siedzieli w salonie i grali w karty.  Poszłam do mojego i Gin pokoju. Usiadłam na łóżku, wyjęłam pamiętnik i zaczęłam notować. (piosenka)

                                                 Drogi Pamiętniku!                   Nora. 20.07      

      Klamka zapadła. Dzisiaj upewniłam się, że czuję coś do Freda. I to więcej niż "takie coś" Dowiedziałam się o nim dzisiaj kilka rzeczy.
Po pierwsze - to on nadawał liściki.
Po drugie - zamienił się w moją przyjaciółkę, żeby ze mną porozmawiać o nim i o jego bracie, dodatkowo ukrywał to przede mną.
Po trzecie - mówi, że mu na mnie zależy. Ale nie wiem czy nie kłamie.
Nie wiem co mam teraz zrobić... Wybaczyć mu? Serce tak mówi. A rozum? Przecież to nim kierowałam się przez większość swojego życia. Teraz wszystko się zmieniało. Zaczynałam inaczej postrzegać świat.
Jeżeli jesteś ciekaw jak wyglądał mój dzisiejszy dzień ze szczegółami to proszę bardzo.
Koło 8:00 poszliśmy na jezioro - bez Freda. Jeszcze spał. Ron chciał go obudzić, ale powstrzymałam go. Siedzieliśmy nad jeziorem, potem koło 10:30 przyczłapał Fred z zakrwawioną nogą. Opatrzyłam mu nogę zaczarowaną chustą. Poleżeliśmy chwilę. On wrzucił mnie do wody, a potem udał, że się zachłysnął. Zrobiłam mu sztuczne oddychanie, co on sprytnie wykorzystał. Zamienił to w pocałunek, nie odpychałam go. Ten pocałunek uświadomił mi, że go kocham. Ale to co było z jego bliźniakiem też nie minie. Chyba dalej coś do niego czuję. To zdecydowanie komplikuje sprawę...
Zgubiłam się. Straciłam dawną Hermionę, dziewczynę zafascynowaną książkami. To wszystko przez miłość. Nie wiem czy kiedyś odzyskam dawną siebie, nie  wiem czy chcę...


•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Nie wiem czy jestem zadowolona z tego rozdziału. Chyba tak. Pisałam go 7 dni. Udręka. 
Powtórka z rozrywki - miałam tu napisać takie mega długie "od autora" a tu wyjdzie mi kilka linijek. Ech...
No to może tak:
~Rozdział planowałam dodać na równe 4 tys. wyświetleń- nie udało się :(
~Dziękuję Wam za te 4 tys. Dziękuje Wam za to że wchodzicie, czytacie i komentujecie ♥♥♥
~Ten rozdział wyszedł mi dłuższy. 3 i 1/4 strony to chyba długi, prawda?
~Nie wiem co będzie dalej. Pewnie następny rozdział, też będę pisać 7 dni. Przepraszam. :(

To chyba tyle. Pozdrawiam.
~Clar ♥

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 14

Bonusowy rozdział- trochę krótszy ale jest :D
Właśnie dzisiaj (16.02.13r)  mija równy miesiąc od pojawienia się prologu.
Nigdy bym nie przypuszczała, że ktoś naprawdę będzie chciał to czytać.
 Za to po miesiącu jest 3400 wyświetleń. Dziękuję Wam za to. ♥♥♥ 
***Może rozdział zostanie dodany dopiero 17, ale zaczęłam pisać 16 :D
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Hermiona
Znalazłam kilka kartek w poduszce. Wydawało mi się że to kilka kartek. W rzeczywistości była to większa kartka złożona na kilkanaście części. 
    To znowu ja. Czasami popełniamy błędy. Niektóre są małe. Innych nie powinno się wybaczać. Te        drugie popełniamy często z miłości. Ja właśnie taki popełniłem. Z miłości. Z miłości do Ciebie. 
Teraz jesteś pewnie zdezorientowana. Jaki to błąd? Kim jestem? Pewnie jesteś też zła. Dlaczego po prostu do Ciebie nie podejdę i nie powiem Ci tego w twarz. Tak cholernie mi na Tobie zależy. Boję się, że Cię stracę, Boję się, że gdy dowiesz się co zrobiłem, nigdy mi nie wybaczysz. A jesteś dla mnie jak tlen. Za późno to zrozumiałem. 
Co zrobiłaby dziewczyna, gdyby dowiedziała się, że chłopak, który ją uwielbia wypił eliksir wielosokowy żeby zamienić się w najlepszą przyjaciółkę tej dziewczyny?
Chciałby cofnąć czas. Lecz nie może. Gdybyś była tą dziewczyną, wybaczyłabyś mu?
Obok Nory jest magiczne drzewo. Po południowej stronie jest skrytka. Włóż tam odpowiedz. 
                                                                                                                          
PS. Kocham Cię.

Zarumieniłam się. Zastanawiałam się. Czy potrafiłabym wybaczyć?
-Każdy zasługuje na wybaczenie - szepnął cichy głosik w mojej głowie. -Sama dobrze wiesz, że ludzie z miłości popełniają błędy - tu miał rację. Wybaczyłabym. Wyjęłam kawałek pergaminu z szuflady i odpisałam.
   Nie wiem kim jesteś. To co zrobił było złe. Jednak jeżeli zrobił to z miłości...
Nie wiem jak ta dziewczyna, ale ja bym wybaczyła. Wiem co miłość robi z człowiekiem.
Jeżeli zrobił coś tak okropnego, to ta dziewczyna musi być dla niego naprawdę ważna.
                                                                                                      ~Hermiona

Odpisałam. Ziewnęłam. Chciałam od razu pójść do skrytki, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Oddałam się w objęcia Morfeusza.

                                          •♦•♦•

Obudziłam się kilkanaście godzin później. Musiałam przespać cały dzień.  Kompletnie nic mi się nie śniło. Czarna pustka. Przetarłam zaspane oczy. Spojrzałam na łóżko Ginny. Uśmiechała się przez sen. Pewnie śnił się jej wybraniec.  Zawsze coś do niego czuła. Cieszyłam się ich szczęściem. 
Wstałam z łóżka. Podeszłam do dużej, jasno brązowej szafy. Wyciągnęłam moje ulubione czarne rurki i białą bluzkę w mazaje. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Po 20 minutach  stałam przed lustrem w pokoju. Patrzyłam w odbicie. Byłam zadowolona. Zmieniłam się, bardzo. Kiedyś lewo wytrzymywałam swój widok. Teraz było inaczej. Nie miałam już szopy na głowie. Zastąpiły ją orzechowe fale. Moje usta wypełniły się i przybrały malinowy odcień. Oczy też się zmieniły. Zwiększyły się. Jednak nie wykorzystywałam tego. Ważniejsza była nauka. 
Nagle przypomniałam sobie o liściku. Wzięłam go szybko z szuflady i schowałam w kieszeni spodni.
Wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach. Nie zauważyłam Georga siedzącego w kuchni. Po prostu wyszłam z Nory. Szłam przez 10 minut, w końcu dotarłam do skrytki i zostawiłam liścik.
Wolnym krokiem wróciłam do domu. Spojrzałam na rudzielca. był zamyślony.
-Mogę się przysiąść? 
-Siadaj Mionka- momentalnie się rozchmurzył - Mogę cię o coś zapytać? Czemu siedziałaś wczoraj pod peleryną niewidką?
-Chciałam posiedzieć w samotności, żeby nikt mnie nie znalazł. Właśnie, jak ty to zrobiłeś - byłam ciekawa. Przecież nie da się zobaczyć kogoś kto kryje się pod peleryną niewidką.
-Wystawał ci kawałek skarpetki. Jesteśmy czarodziejami, ale rzadko się widzi stopę w skarpetce bez ciała- uśmiechnął się. Czułam jak miękną mi kolana. Czy to możliwe, że dalej coś do niego czuję?

                                                •♦•♦•

Fred
Patrzyłem się przez okno. Wkładała coś do skrytki. 
"Odpowiedź na list" przemknęło mi przez myśl.
Wybiegłem szybko z domu i skierowałem się do skrytki. Błyskawicznie rozwinąłem kartkę i szukałem odpowiedzi.
" Wiem co miłość robi z człowiekiem.
Jeżeli zrobił coś tak okropnego, to ta dziewczyna musi być dla niego naprawdę ważna."
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy - pomyślałem. Jest dla mnie tak cholernie ważna.
Wybaczyłaby. Musiałem powiedzieć jej prawdę.  Tylko jak?

 •♦••♦•♦••♦••♦•♦••♦••♦•♦••♦••♦•♦••♦••♦•♦••♦••♦•♦••♦••♦•♦••♦••♦•♦
Oto i bonusowy 14 rozdział. Dziękuję Wam, że to czytacie.
Ten rozdział dedykuję właśnie Wam - wszystkim czytającym♥♥♥ 
Uwielbiam Was ♥♥♥ 
Ps. Podoba mi się ten rozdział. :D

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 13

George
-Widziałem, że coś tu nie pasuje. Widziałem, ale nie mogłem odkryć co. Hermiona powiedziała że mówiła tylko Ginny. To skąd Fred miałby o tym wiedzieć? Nic się nie trzymało całości. Jednak nie mogłem być pewien, że uknuł coś. Równie dobrze mógł pójść do Ginewry i zapytać. Chociaż nie, to odpada. Gin by mu tak wszystkiego nie powiedziała. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Muszę to udowodnić  - myślałem. Postanowiłem że pójdę do pokoju młodszej siostry.
Zapukałem, nic nie usłyszałem. Otworzyłem drzwi, to co zobaczyłem kompletnie mnie zamurowało. 

                                          •♦•♦•

 Ginny 
George stanął w drzwiach do mojego i Miony pokoju. Leżałam pod Harrym na moim łóżku. Dla kogoś z boku wyglądało to jednoznacznie. Zwłaszcza, że byliśmy przykryci kołdrą. Cieszyłam się że nie był to Ron. Byłaby niezła awantura. Jednak George stał tylko w drzwiach i się śmiał. Na początku ledwo słyszalnie. W końcu coraz głośniej i głośniej. Wybraniec sturlał się na podłogę, na co mój brat zareagował jeszcze większym śmiechem.
-Wybacz Harry, ale muszę na chwile porwać moją siostrę - powiedział. 
-A oddasz - zapytał chłopiec-który-przeżył.
-Tak oddam, to zajmie 3 minuty obiecuję - powiedział. Wyszłam z pokoju i spojrzałam na niego wyczekująco.
-Spytam wprost. Dałaś Fredowi swój włos, żeby mógł się w ciebie zamienić i porozmawiać z Mioną - zapytał. Zamurował mnie. Nie wiedziałam ci odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy skłamać czy powiedzieć prawdę.
-Skąd o tym wiesz - zapytałam. Tylko tyle mogłam powiedzieć w tej chwili.
-No wiesz, w końcu taki inteligentny i przystojny rudzielec jak ja wie niektóre rzeczy - zaśmiał się cicho.
-Tak, i do tego bardzo skromny - westchnęłam. Tym razem to on spojrzał na mnie wyczekująco. - Tak, przyznaje się. Ale to dla dobra Mionki - zaszkliły mi się lekko oczy.Naprawdę chciałam dobrze.
                                         •♦•♦•
George
-Spokojnie, rozumiem, ale wiesz że Herma musi wiedzieć -zapytałem. Nie możemy jej oszukiwać. Co ja plotę. Oni nie mogą jej oszukiwać. Oni na rozrabiali. 
-Ale ty też wiesz, więc jesteś w to wmieszany-odezwał się cichy głos w mojej głowie. 
-Ej tak w ogóle gdzie jest Hermiona - zapytałem. Powinna być w pokoju. Ginny popatrzyła na mnie obojętnie  Widziałem po niej że chce wrócić do swojego chłopaka - Idź - powiedziałem. Ucieszyła się i wróciła do pokoju.
Musiałem znaleźć Hermę. Zszedłem do kuchni. Zobaczyłem Freda. Siedział przy stole intensywnie myśląc. 
-Widziałeś Mionkę - zapytałem. 
-Jakiś czas temu siedziała tutaj. Potem miała iść do pokoju spać - Popatrzył na mnie,zmarszczył brwi i zmartwiony dodał - Nie ma jej w pokoju? A co jeżeli ktoś ją porwał. A co jeżeli...
-Romeo, nie zapędzaj się. Na pewno jest w domu- uspokoiłem go. Przypomniała mi się ważna sprawa -Dobrze, że jesteś sam. Musimy porozmawiać- spojrzał na mnie, sygnalizując że słucha -Nie będę owijał w bawełnę - zacząłem. Wziąłem głęboki oddech i powiedziałem na jednym tchu -Wiem, że zamieniłeś się w Ginny, żeby porozmawiać z Hermioną - zakończyłem. Zmarszczył brwi. Zmartwił się. Bał się, że Hermiona się dowie.
-Nie zaprzeczam, ja po prostu nie miałem innego pomysłu. Ja jej powiem. Na pewno - mówił błagalnym tonem. 
-Mam nadzieję - powiedziałem. - Tak w ogóle, to trzeba ją znaleźć - powiedziałem, ruszyliśmy po starych schodach. 

                                             •♦•♦•


Hermiona
Siedziałam w jednym z ukrytych pokoi. Właściwie była to ukryta biblioteka. 
Dość duże pomieszczenie z kilkoma regałami. Ściany były wyblakłe, zresztą jak wszystko.
Było dużo książek. Nie tylko mugolskich.  Siedziałam na miękkim, stosunkowo nowym, fioletowym fotelu. Chciałam być sama. Byłam pewna że nikt mnie nie znajdzie, siedziałam pod peleryna niewidką. Jakiś czas temu pożyczyłam ją od Harrego. Nie była mu potrzebna, więc powiedział, żebym na razie ją zatrzymała. Stwierdził, że mi bardziej się przyda. I chyba miał rację. Zatopiłam się w lekturze. Nie zauważyłam, kiedy ktoś ściągnął ze mnie pelerynę niewidkę. 
-Szukamy, cię po całej norze - powiedział. -Czemu się chowasz - zapytał.
-Tak wyszło, która godzina - zapytałam. Nie wiedziałam ile siedziałam w bibliotece.
-Dochodzi 7. Nie jesteś zmęczona - zapytał z troską rudzielec.
-Nie nie specjalnie. Gdzie jest Fred - zapytałam. Nie wiem czemu zadałam to pytanie. Odwrócił się.
-Nie wiem, przed chwilą stał za mną. Choć odprowadzę cię do pokoju - powiedział. Poszliśmy w stronę pokoju. Ułożyłam głowę na poduszce. Coś mi przeszkadzało. Wyjęłam z poduszki mały kilkukartkowy notesik.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto i 13. Krótki, ale nie miałam weny :( 
Resztę wyjaśnień potem dodam, w edytowanym :D

Edycja :
Miałam wam tu napisać milion punktów, ale zapomniałam. To co pamiętam:
-Dedykacja dla wszystkich czytających. ♥♥♥
-Dziękuję za 3200 wejść. Jesteście wspaniali ♥♥♥
Co do kolejnego to nie wiem kiedy będzie :D

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 12

Hermiona
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała - powiedziałam.
-Więc co cię powstrzymuje - zapytał. Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć. Wyczuł to. Pocałował mnie. Rozpłynęłam się, oddałam pocałunek. Po chwili przewał to. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Widzisz, nic cię ie powstrzymuje - powiedział, i znowu mnie pocałował.
Zdążyłam zapamiętać tylko rude włosy i brązowe oczy.
Poczułam bardzo przyjemny zapach. Wstałam z łóżka, przetarłam oczy i poszłam w kierunku, z którego prawdopodobnie pochodził zapach. W kuchni stał Fred. Podrzucał naleśniki na patelni i lekko pogwizdywał. Patrzyłam się na niego przez kilka chwil.
-Dlaczego nie śpisz - zapytał. Myślałam że mnie nie zauważył.
-Obudził mnie zapach naleśników i syropu - powiedziałam. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się. Miał taki piękny uśmiech.
-Słaby masz sen - dodał. To fakt. Podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z krzeseł. 
-Freddie - zamrugałam rzęsami. Domyślił się o co chodzi. Usmażył ostatniego placka. 
-Jedz, sam nie dam rady - powiedział, stawiając przede mną talerz z naleśnikami - Czekolada czy syrop klonowy - zapytał. 
-Oczywiście że klonowy - odpowiedziałam. Naleśniki z syropem klonowym, cudo.
-Też wolę syrop - dodał. Uśmiechnął się. Ta zaskakujące, co chwile odkrywamy wiele rzeczy, w których jesteśmy do siebie podobni. Zabraliśmy się do jedzenia. 
-Fred, jak ty wspaniale gotujesz - powiedziałam. To zaskakujące ile rzeczy o nim nie wiedziałam.


                                                  •♦•♦•



Fred  (trochę wcześniej)

Obudziłem się. Zaburczało mi w brzuchu. Popatrzyłem na brata.
-Miona, mionka - mruczał przez sen. Wiedziałem że kłamie. On dalej ją kochał. Pamiętam jak powiedziałem mu, że wiem o ich pocałunku. Byłem zdziwiony, że nie zapytał skąd wiem.
Mam nadzieje, że nigdy nie zapyta. Zapomniałam co miałem zrobić. Nie na długo. Zaczęło burczeć mi w brzuchu. Zszedłem do kuchni. Miałem ochotę na naleśniki. Zrobiłem ciasto i zacząłem je smażyć. Podświadomie cicho gwizdałem. Usłyszałem jak ktoś schodzi po schodach. 
-Dlaczego nie śpisz - zapytałem. Jednak zrobiłem to dopiero po chwili.
-Obudził mnie zapach naleśników i syropu - powiedziała. Odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem. Wyglądała tak pięknie. Miała lekko potargane włosy, krótkie spodenki, których nie było widać bo miała też bluzkę sięgającą do połowy ud.
-Słaby masz sen - dodałem. Podeszła do stołu i usiadła na jednym z krzeseł.
-Freddie - zamrugała rzęsami. Od razu wiedziałem o co chodzi. Odwróciłem się i usmażyłem ostatniego placka.
-Jedz, sam nie dam rady - powiedziałem stawiając przed nią talerz - Czekolada czy syrop klonowy - zapytałem. Sam dużo bardziej wolałem syrop klonowy.
-Oczywiście że klonowy - na te słowa uśmiechnąłem się w duchu.
-Też wole syrop - dodałem. Uśmiechnąłem się. Jeszcze tylu rzeczy o niej nie wiedziałem. Zresztą sam co chwilę ją czymś zaskakiwałem. Zaczęliśmy jeść. Była wpatrzona w talerz więc nie zauważyła moich ukradkowych spojrzeń w jej stronę.
-Fred jak ty wspaniale gotujesz - powiedziała. Zaśmiałem się w duchu.
-Jeszce wielu rzeczy o mnie nie wiesz - powiedziałem - Ale jeszcze całe lato przed nami - dodałem w myślach.Musiałem zmienić nasze relacje. Miałem jeszcze ponad połowę lata.
Mam nadzieję że w końcu dowie się co do niej czuję. Bałem się, że w końcu Miona dowie się o zamianie. To by przekreśliło moje szanse.
-Fred, żyjesz - pytała. Dopiero teraz zauważyłem, że coś do mnie mówiła.
-Tak, to znaczy nie, chyba, nie wiem - błądziłem. Zaczęła się śmiać.
-Niezdecydowany jesteś - powiedziała ze śmiechem. Uwielbiałem jej uśmiech, jej śmiech. Błagałem w duchu żeby nic już się nie popsuło między nami. 
-Fred, naleśniki cudowne. Do zobaczenia na śniadaniu - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Zarumieniłem się, ale ona na szczęście tego nie zauważyła. Pobiegła tylko szybko na górę.


                                                   •♦•♦• 

George 

-Olśnienie - wykrzyknąłem. Moje pierwsze słowa po przebudzeniu. Nie widziałem siebie, ale byłem pewny, że wyglądałem jak pajac, który szczerzy się nie wiadomo dlaczego. 
Fred pewnie myślał, że zapomniałem. A ja nie zapomniałem. Wiedziałem, że muszę o to zapytać.
To może być najważniejsze pytanie w jej życiu. Jeżeli Fred zrobił to co myślę że zrobił...
Miona nigdy mu tego nie daruje. Usłyszałem jak ktoś wbiega po schodach. Były to szybkie, lekkie, drobne skoki. Wyszedłem z pokoju i złapałem biegnącą dziewczynę.
-Miona, stój. Musimy porozmawiać - powiedziałem. Chwyciłem ją za rękę i wszedłem z nią do jednego z sekretnych pokoi. -Komu mówiłaś o naszym pocałunku - zapytałem.
-Ginny - odpowiedziała. Nagle bardzo spoważniała. -A to ważne - zapytała. Nawet nie miała pojęcia jak bardzo. 
-Napewno - zapytałem. Musiałem mieć pewność.
-Tak. Na pewno. George, co się dzieję - zapytała. Była przestraszona. Ja też bym był, gdybym był na jej miejscu.

•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦
Jest 12. 
Rozdział dedykuję Darii, za pobudzenie mnie do napisania tego rozdziału ♥
Nie jestem z niego zadowolona, no może trochę...
Musiałam wrócić do kopciuszkowego Freda. (♥)
Musiałam powtórzyć tą samą rozmowę 2 razy. 
To był jeden z tych "przechodnich " rozdziałów... Tych, które poprzedzają lepsze.
Nie było mnie tu 5 dni. I wstawiam takie beznadziejne coś...
Przepraszam :(
Kolejny? Nie wiem kiedy. Ale raczej niedługo. Komentujcie, to naprawdę ważne :D


-

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 11.

Hermiona
-Fred, co ty robisz - bałam się. Nie wiedziałam czego się spodziewać. -Zawołaj Georga, żeby mnie wypuścił.

-Wysłuchaj mnie. Błagam - nie miałam innego wyboru, usiadłam na balkonie i słuchałam - Hermiono, przepraszam cię za tamte słowa. Zachowałem się jak dupek. Gorzej niż największy dupek na świecie...

-To prawda - przerwałam mu.

-Wiem, ale żałuję. Żałuję najbardziej na świecie, gdybym mógł to cofnąłbym czas. Lecz nie mogę. Wybacz mi proszę - to co mówił było słodkie, wzruszyło mnie to, lecz pozostawałam nieugięta. - Hermiono zimno ci. Poczekaj chwilę - powiedział. Zaczął zdejmować bluzę. Próbowałam protestować, na próżno. Położył bluzę na ziemi i wyciągnął różdżkę - Wingardium Leviosaa - bluza nie chciała powędrować w górę. Mówił to źle. 
-To jest LeviOsa a nie Leviosaa. A poza tym nie możesz mi jej najzwyczajniej rzucić - zapytałam. robił z siebie kompletnego idiotę. Jak uczeń po czwartym roku może nie omieć wypowiedzieć tak banalnego zaklęcia.
-Chciałem Cię rozweselić - słodkie że się starał. -Zapomniałbym, łap - dodał rzucając mi bluzę.
-Dzięki za bluzę. Wypowiadając źle zaklęcie  oboje dobrze wiemy ze masz dużo lepsze sposoby na rozweselanie ludzi - największy żartowniś Hogwartu, jeden z dwóch, a ucieka do tak dziwnych metod.
                                                 •♦•♦•
Fred
Ja, jeden z dwóch największych żartownisiów Hogwartu, używam takich, niespecjalnie śmiesznych sztuczek? Ta dziewczyna zawróciła mi w głowie. Tak bardzo chciałem żeby mi wybaczyła. Stałem pod balkonem i błagałem.
-To jak wybaczysz mi - zapytałem. Musiałem poznać odpowiedź. Zależało mi. Widziałem że się zastanawia. 

                                                  •♦•♦•
Hermiona
Było widać że mu zależy. 
-Skoro tak bardzo ci na tym zależy... - zaczęłam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedział, twarz miał jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. Oczy, wielkie i szczęśliwe.
-Wybaczam ci -dokończyłam. Wbiegł szybko do domu. chwile potem był już obok mnie. 
-Nawet nie wiesz jak się cieszę - powiedział. Widać było jaki był szczęśliwy. Zaczęłam zdejmować bluzę. Po chwili oddałam mu ją.
-Dzięki za bluzę, możemy już wejść do środka - zapytałam. Jak na lato było wyjątkowo chłodno.
-Jasne - chwile później byliśmy w środku.
-Pewnie wszyscy siedzą z Ginny w naszym pokoju - powiedziałam.
-Albo robili nam zdjęcia pod peleryną niewidką, kto wie - spiorunowałam go wzrokiem - ale twoja wersja jest bardziej prawdopodobna - uśmiechnął się. Miał taki piękny uśmiech...
Weszliśmy do pokoju. Miałam rację. Ginny razem z Harrym siedziała na swoim łóżku a Ron z drugim bliźniakiem na podłodze. 
-Witamy, nasz gołąbeczki - powiedział George. Zastanawiałam się czy aż tak bardzo po mnie widać z jestem zakochana w Fredzie?
-George, nie fantazjuj. Wybaczyłam mu ale to tylko przyjaźń - powiedziałam. Fred posmutniał, za to  ten pierwszy jakby się rozweselił.
"No tak tylko przyjaźń, na co ja liczyłem"-pomyślał Fred.
"Tylko przyjaźń? To może jeszcze mam szanse"-pomyślał George.
-Może zagramy w eksplodującego durnia - zaproponował Ron.
-Mam lepszy pomysł - zaczął lekko zadziornie Harry -Graliśmy w to już kiedyś. Butelka, co wy na to - dokończył.
-O nie tylko nie to - powiedziałam. Wszyscy zaczęli się śmiać. Chyba każdy pamiętał, ja kiedyś podczas grania w butelkę dostałam wyzwanie, żeby podszyć się pod Draco i napisać list do Pansy. Latała za nim przez następny miesiąc. Teraz mogłoby być dużo gorzej. - Ja nie gram - powiedziałam. Nie chciałam się w nic wplątywać. Usiadłam na swoim łóżku.
-A ja zagram - powiedział Fred, dołączyli do niego Ron, Wybraniec, Ruda i drugi bliźniak. Ja miałam być cichym obserwatorem, podobało mi się to. Usiedli w kółku. 
-Ale pamiętajcie, to co jest powiedziane tutaj, tutaj zostaje. Jasne - zapytał chłopiec, który przeżył. Wszyscy przytaknęli.
-Gin kręć - powiedział wybraniec. Ruda wzięła butelkę do ręki i zakręciła nią. Kręciła się dobrą minutę, potem zwalniała, zwalniała aż w końcu stanęła. Ginny była wyraźnie zadowolona.
-Oh, mój najdroższy braciszku. Co by tu ci dać - zastanawiała się. Ron cały dygotał ze strachu. -Lavender na pewno ucieszy się z twojego listy, w którym wyznasz jej, że bardzo ci na niej zależy, i że strasznie za nią tęsknisz - Ron jęknął. 
-Gin, nie za ostro - zapytałam - Lav nie da mu spokoju do świąt... - wzruszyła ramionami - następnego roku - dokończyłem. Wszyscy zaczęli się śmiać, na prawie wszyscy. Ronald niechętnie wstał, wyjął pióro, kałamarz i kawałek pergaminu i zaczął pisać.
-Herma, zakręć za mnie - burknął. Wzruszyłam ramionami. Zakręciłam mocno butelką, potem kręcili George, Harry, Fred, Ginny, George, Harry i tak w kółko. Po godzinie Ronald skończył swój list. Poszedł po sowę i po kilku minutach wrócił do gry. Cały czas tylko się przyglądałam.
Padały różne pytania i wyzwania. Bliźniacy mieli razem zatańczyć tango, Ruda miała opowiedzieć na pytanie z kim by chodziła gdyby nie z Harrym. Powiedziała że nie wyobraża sobie nikogo innego na co wybraniec czule ją pocałował.
-Miona, błagam przyłącz się. Przecież nic się nie stanie. To tylko butelka - nalegała Ruda. Uległam jej. Nie potrafiłam jej odmówić. Usiadłam w kółku. Moja przyjaciółka kręciła butelką. Pech chciał ze zatrzymała się własnie a mnie.
-Nie mam zamiaru pisać do nikogo żadnych listów - powiedziałam. Wszyscy wybuchli gromkim śmiechem -Pytanie, dawaj.
-Jesteś na bezludnej wyspie. Jest z tobą jedna osoba. Chłopak. Kto to - zapytała. Zastanowiłam się.
-Gdybyś nie była z Harrym o wybrałabym właśnie jego. Ale wiesz jak jest - przerwał mi donośny śmiech przyjaciół - Załóżmy że wyspa jest mała. Nie gniewaj się Ron ale to raczej nie byłbyś ty,  z twoim apetytem długo byśmy nie pociągnęli - znowu usłyszałam śmiech - to byłby któryś z bliźniaków. Zdecydowanie - uśmiechnęłam się do nich pokrzepiająco. Niestety taka odpowiedź nie wystarczyła rudej.
-Który - zapytała.
-Biorąc pod uwagę moje ostatnie relacje z Georgiem, i to że na oku ma chyba jakąś inną dziewczynę to Fred - dokończyłam. Zdecydowanie wolałabym żeby to był George, ale przecież on już nic do mnie nie czuł.
"Nieprawda. Dalej coś do ciebie czuję. Ale Fred, to było do przewidzenia. Zresztą on na pewno jest szczęśliwy." - pomyślał młodszy rudzielec.*
"No tak gdyby nie to że ma inną to wybrałaby jego. Ale tak to może mam jeszcze jakieś szanse" -pomyślał starszy.
-Ej może już skończymy późno się robi - powiedział dalej naburmuszony Ronald. Nikt nie wyraził sprzeciwu. Chłopcy pożegnali się z nami i rozeszli do swoich pokoi. Poszłam do łazienki szykować się do snu. Po dwudziestu minutach wyszłam z niej. Ginny patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Podała mi kopertę. Zaczęłam czytać w myślach.
                             Droga Hermiono!
                            Pewnie zastanawiasz się kim jestem. Jestem kimś kogo znasz, kto uwielbia patrzeć                                
                            w Twoje piękne oczy. Kimś kto żyje obok Ciebie  ledwo wytrzymując bez Twojego                       
                            widoku.  
Karteczka była nie podpisana. Kto to mógł być?
Podałam Gin karteczkę. Przeczytała ją 5 razy.
-Jakie to słodkie, chciałabym żeby Harry też tak do mnie kiedyś napisał - fantazjowała. Liścik był miły i uroczy.
 -Nie mam czasu na zakochanie się, muszę wziąć się za nauka- pomyślałam. 
-Przecież już dawno się zakochałaś, pamiętasz - odpowiedział mi cichy głos w głowie.
-No i co? I tak nic z tego nie wyjdzie - powiedziałam.
-Kto wie - to były ostatnie słowa głosu. Nie czekając aż Ruda wróci z łazienki położyłam się i usnęłam
                                                                                                                                 

*jeżeli się nie mylę to Fred jest starszy w filmie, podczas gdy Oliver starszy jest w rzeczywistości. Ale nie dam sobie uciąć ręki. Jak coś to poprawcie mnie w komentarzu.

 •♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦
Jest następny *-* Cieszę się. Ale z samego rozdziału nie jestem zadowolona. List jest w prawie każdym opowiadaniu.  Ale musiałam tego użyć. Więc podsumowując : i George i Fred dalej czują coś do Miony.
Sama Miona nie jest pewna swoich uczuć. Fred się stara. Sama jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie.
To chyba tyle.
~Clar ♥

Ps. Błagam komentujcie. To dla mnie bardzo ważne!
Ps2. Ta czcionka jest lepsza? Czy jednak tamta?

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 10


George

Kłamałem, okłamywałem wszystkich. Oczywiście że ja kochałem. Najbardziej na świecie.
Jednak Lunę też kochałem. Uczucie do Mionki tłumaczyłem sobie zwykłym zauroczeniem.
Palant ze mnie. Czułem coś do nich obu. A Fred? Fred kochał Mionę. Nie pozostawało mi nic innego, musiałem się wycofać. Dla dobra wszystkich...
Pomogę Fredowi, poukładam sprawy z Luną. Jakoś to będzie. Na razie niech wszyscy myślą po swojemu. Wszedłem do pokoju. Mój brat siedział na łóżku zamyślony. Nie zauważył mojego wejścia.

-FRED - krzyknąłem. Próbowałem wyrwać go z tej zadumy - Rozmawiałem z Mionką, ona uważa że to to tylko wakacyjne zauroczenie - w końcu zwrócił na mnie uwagę. No tak wystarczy powiedzieć Miona a on od razu rozgląda się po pomieszczeniu jakby jej szukał. - Więc łaskawie rusz swoje cztery litery i zacznij ja przepraszać - powiedziałem
-Wiesz, łatwiej by było gdyby chciała ze mną rozmawiać. Ale patrz nie chce - powiedział ze smutkiem. Co prawda to prawda.
-No to zróbmy tak - zacząłem.


                                        •♦•♦•

Hermiona

Wpadłam do pokoju jakbym wygrała miliard galeonów. 
-Ginny, nigdy nie zgadniesz - powiedziałam zasapana - łatwo poszło, George też uważa że to tylko zauroczenie. Myślałam, że będzie skakać z radości. Zamiast tego jej twarz przybrała czerwony kolor. Była wściekła. 
-CO ZA NIERÓWNOWAŻONY EMOCJONALNIE PALANT. NIECH ZGADNĘ, PEWNIE CHODZI O LUNE?! - krzyczała. Byłam pewna ze w Hogwarcie też ją słyszeli. - MOGŁAM SIĘ TEGO DOMYŚLEĆ. MAM BRATA PALANTA, KTÓRY ZABAWIA SIĘ Z DZIEWCZYNAMI - nigdy wcześniej nie widziałam jej takiej wściekłej. -IDĘ MU WYGARNĄĆ - powiedziała. Już miała wychodzić z pokoju, ale w ostatniej chwili zatrzasnęłam przed nią drzwi. - Otwieraj, Miona dobrze Ci radzę - powiedziała nieco spokojniej.
-Nie, nie będziesz bić żadnego ze swoich braci zrozumiano - zapytałam. Trzymałam ją mocno za ramiona. - Teraz wdech i wydech - jak poleciłam tak zrobiła. Czerwień powoli schodziła z jej twarzy.
-Dobrze, jestem spokojna. Możesz mnie puścić -powiedziała. Puściłam ją, ale dalej pilnowałam drzwi. Ruda usiadła na łóżku. Przestałam się martwić. Długo sobie nie posiedziałyśmy. Po kilku minutach pani Weasley wołała wszystkich na kolacje. - Chodź Miona, jestem strasznie głodna.
Wszyscy czekali tylko na nas, ale nie długo. Mogłyśmy to stwierdzić po ciszy ze strony Rona. Nie burczało mu w brzuchy, nie krzyczał. Tylko co usiadłyśmy do stołu, a pani Weasley rozstawiła potrawy na stole. Siedziałam obok Ginny i Freda. Tak bardzo chciałam mu wybaczyć, ale nie mogłam. Rozum mi na to nie pozwalał. Zresztą jemu chyba nie zależy. Czemu by miało?

-Miona, halo słyszysz mnie - pytała Ruda. - mówię do ciebie od pięciu minut. Słuchasz mnie - mówiła.
-Co? Boże Gin przepraszam, zamyśliłam się- powiedziałam. 
-Spoko - powiedziała. Znała mnie jak mało kto

                                      •♦•♦•
Fred
Patrzyłem na nią kątem oka. Tylko tyle mogłem zrobić. Zależało mi na niej. Tak bardzo...
Po kolacji miałem z bratem wcielać nasz plan w życie. Nie wiem czy wyjdzie. Dla niej zrobię wszystko. Jedliśmy w spokoju, do czasu...
-Ron, jak masz we mnie rzucać to może nie ziemniakami- ryknąłem na brata. W prawy policzek dostałem schabowym. Byłem zdziwiony, zaskakująco dobrze się trzymał.
-Wolisz kotleta? Proszę bardzo - powiedział. To był dopiero początek walki na jedzenie. - Brakuje ci tylko surówki na czole i będzie cały komplet - powiedział. wyglądałem jak talerz.  Schabowy na jednym policzku, ziemniaki na drugim... i ŁUP marchewka na czole - O i jest. Ktoś jest głodny - zapytał. 
-Odegram się - powiedziałem. Wziąłem trochę ziemniaków i wycelowałem nimi w Rona. Trafiłem. 
Mama zaczęła krzyczeć. Byłem zdziwiony że dopiero teraz. A może już wcześniej krzyczała, a ja po prostu  nic nie słyszałem? Nie to niemożliwe! 
-Chłopcy. Macie natychmiast przerwać - krzyczała, dalej rzucaliśmy jedzeniem - CHŁOPCY. W TEJ SEKUNDZIE MACIE PRZESTAĆ! - była rozwścieczona. Przestaliśmy. - Ronaldzie, skończysz swój posiłek w swoim pokoju - powiedział nieco spokojniej. 
-Ale mamo. Dlaczego to ja mam iść a nie Fred- zapytał. Był zbulwersowany. Na jego miejscu też bym się wkurzył.
-Dlatego, że ja tak powiedziałam. Trzeba było nie zaczynać bójki na jedzenie - powiedziała stanowczym tonem. Ron wykonał polecenie. Reszta posiłku minęła w spokoju.


                                                      •♦•♦• 

Hermiona
To co wyprawiali chłopcy było jednocześnie irytujące, ale również zabawne. Skończyłam posiłek i włożyłam talerz do zlewu. Stół był już prawie pusty. Siedział przy nim jeszcze jeden rudzielec.
Wcześniej powiedziałam Molly że pozmywam. Podziękowała mi i poszła do siebie.
-Będziesz tak siedział i mieszał to jedzenie czy mam cie nakarmić - zapytałam, byłam lekko zdenerwowana. Nie potrzebnie to powiedziałam, bo rudzielec celowo stawiał opór, żebym zwróciła na niego uwagę. - Czyli jednak nakarmić, rozumiem - usiadłam obok niego. Rozum próbował walczyć, ale serce mu nie dawało. Było tak silne, ze rozum się poddał. Wzięłam do ręki widelec, nałożyłam trochę jedzenia i zaczęłam go karmić.
-Jesteś gorszy niż małe dziecko - powiedziałam zrezygnowana.
-Co proszę? Gorszy niż małe dziecko- oburzył się. - Jesteś pewna - zapytał. Miał w głowie niecny plan. Pokiwałam niepewnie głową. - Skoro tak... - dodał. Uśmiechnął się łobuzersko. Nie zdążyłam mrugnąć, byłem przewieszona przez jego ramię. Biegał po całej kuchni. Biłam go w plecy nic nie pomagało. - Idioto, postaw mnie na ziemi. Zrobię wszystko co chcesz. - nie słuchał mnie. Nagle zatrzymał się.
-Wszystko - zapytał. Pokiwałam głową - Przestaniesz mnie unikać? Zaczniesz ze mną normalnie rozmawiać i... - wymieniał. Wymagający. Może jednak mu zależało?
-I co jeszcze? Nie wiem musiałabym się zastanowić. Postawisz mnie wreszcie - zapytałam. Wybaczę mu, kiedyś. Postawił mnie. Wreszcie! - Teraz siądź do stołu, dokończ obiad a potem włóż talerz do zlewu. Jasne - dokończyłam.
-Jaka władcza - mruknął.
-Mówiłeś coś - powiedziałam ironicznie.
-Nie nic - znowu mruknął pod nosem. Wróciłam do zlewu i kontynuowałam zmywanie. Nagle przybiegł Ron.
-Nadawca poprosił mnie żebym ci to przekazał - powiedział i wręczył mi małą karteczkę
                        Droga Hermiono spotkaj się ze mną dziś u mnie w pokoju. Jak tylko będziesz mogła,                                                                   
                            będę czekał.
                                                                                                                                     G.
Przecież zerwaliśmy. O co może chodzić. Kończyłam zmywać.
3 minuty później poszłam do pokoju bliźniaków.
-Cześć Mionka, cieszę się że przyszłaś. Chodźmy na balkon, jest takie przyjemne powietrze - powiedział. Byłam zdziwiona"O co mu na brodę Merlina chodzi" Poszliśmy. -Wybacz mi Mionka - powiedział i zatrzasnął za mną drzwi balkonowe. 
-George o co chodzi. Co ty wyprawiasz - mówiłam głośno, nie słyszał mnie. 
-Solidarność braterska - przemknęło mi przez myśl. Wychyliłam się przez balkon. Oczywiście. Na dole stał pewien wysoki, dobrze zbudowany, przystojny rudzielec.
•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦
ŁAŁ 2000 wejść? To jest coś *-*
Dziękuję wam *-*
Ten rozdział jest dla Darii i Mai ♥
Jest dłuższy, starałam się przynajmniej aby jakoś wyszedł. I jestem z niego nawet zadowolona. :D
George odkochany w Mionce? Nie sądzę. Tamto to zmyłka :D (nie gniewajcie się)
Może niedługo coś naskrobię :D
Pozdrawiam
~Clar ♥