Menu

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 19

Coś się zepsuło, i nie wyświetla się, że jest nowy rozdział na innych blogach. Więc wybaczcie jeżeli nie wiedzieliście o nowym rozdziale :(
_________________________________________
Hermiona
Razem z Fredem otworzyliśmy oczy ze zdziwienia. Dom lśnił czystością. Normalnie też nie było tu brudno, zawsze było czysto. Ale teraz... Było tak czysto jakby przyjeżdżała Królowa Anglii.
-Wow - wydukał Fred. Oczy miał jak pięciocentówki. On też nie mógł zrozumieć czemu tu jest tak czysto.
-Mamo- krzyknęłam.
-Hermiona? To ty - również krzyczała.
-To ja, zajedź na dół - od krzyczałam jej. Zeszła powoli po schodach. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
-Mamo to jest Fred, Fred to moja mama - przedstawiłam ich sobie.
-Bardzo miło mi ciebie poznać-podała rękę chłopakowi. - Jak się domyślam jesteś chłopakiem mojej córki - dodała. Modliłam się w duchu, żeby go polubiła.
-Tak proszę pani. Pani córka jest najwspanialszą dziewczyną na świecie - powiedział. Zarumieniłam się lekko.
-To bardzo miłe. Uważam, ze dzięki tobie, moja córka będzie szczęśliwa - powiedziała.
-Już jestem szczęśliwa - odpowiedziałam. Przy Fredzie zapominałam o całym nieszczęściu. O walce Wybrańca z Voldemortem, o śmierciożercach. O innych problemach. Po prostu o wszystkim.
-Cieszę się - powiedziała moja rodzicielka - Zaprowadź proszę Freda do pokoju gościnnego - dokończyła.
Rudzielec wziął swój kufer i poszedł za mną. Gdy weszliśmy do pokoju był smutny.
-Miona, jak ja będę bez ciebie wytrzymywał około 10 godzin - zapytał. Zrozumiałam, że chodziło mu o noce.
-Wytrzymasz, wierzę w ciebie. To tylko kilka nocy - powiedziałam pokrzepiająco i poklepałam go po plecach.
-Ledwo wytrzymuję, kiedy mrugam. Nie mogę wytrzymać kiedy ten ułamek sekundy cię nie widzę -powiedział. Spojrzałam na niego podejrzanie. To było słodkie, ale czasem aż za bardzo. Zastanowiłam się.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem - zapytałam szukając różdżki.
-Ej no Miona, wyluzuj to ja Fred - powiedział.
-Tak? To powiedz coś co może wiedzieć tylko Fred - zażądałam.
-To ja Fred Weasley, który cię kocha, i z miłości do ciebie pisał listy i zamieniał się w swoją własną siostrę, żeby mógł z tobą porozmawiać - powiedział. Zamurowało mnie. Ta sprawa jeszcze czasami mnie dręczyła. Ale potwierdziła, że to na pewno mój rudzielec.
-Dobra, to ty - pocałowałam go lekko -ale wolę prawdziwego ciebie.
-Ok - odpowiedział.



                                                       •♦•♦•


Fred
Zmieniłem się. Kiedyś razem z bratem spędzaliśmy każdą wolną chwilę na robieniu żartów, lub ich wymyślaniu. Myśleliśmy o przyszłości. W tej przyszłości nie braliśmy pod uwagę żadnych dziewczyn. Plan był prosty. Ja, George i nasz własny sklep na pokątnej. A teraz byłem zakochany w Hermionie. Oddaliliśmy się z moim bratem. Teraz dbałem o dziewczynę. Brakowało mi dawnego siebie. Chciałbym móc jakoś połączyć starego siebie i nowego siebie. 
-Zostawię kufer, ok - zapytałem. Pokiwała głową. Wszedłem do pomieszczenia i rozejrzałem się po nim.
W przeciwieństwie do ciemnej kolorystyki w salonie. Tu było zdecydowanie jaśniej. Blado niebieskie ściany i białe zasłony idealnie pasowały do białej pościeli na dużym, dwuosobowym łóżku. Biurko i szafa stały na prostopadłym boku pokoju. 
Jasne drzwi otworzyły się.
-Fred rusz się, idziemy na zakupy - powiedziała dziewczyna. 
-Zakupy, wiesz że nie wytrzymam łażenia po sklepach z babskimi ciuchami - powiedziałam zrezygnowany. 
-Zakupy do domu. Warzywa, pieczywo, świta ci coś - zapytała ironicznie. Odetchnąłem z ulgą.
-Już się bałem. Co mamy kupić -zapytałem.
-Powiem ci po drodze, chodźmy - powiedziała. Wzięła mnie za rękę i wszyliśmy z pokoju. 

                                                         •♦•♦•

Hermiona

Spojrzałam na listę.
          - ziemniaki               - zielone ogórki         -pomarańcze
          - banany                  - jabłka
          - truskawki              - maliny
          - szczypiorek            - pomidory
          - chleb                      - bułki
          - woda                      - sok
-Najpierw chodźmy do warzywnego - powiedziałam. Ruszyliśmy po dosyć zatłoczonej ulicy. W małym straganem z zielonym szyldem, na którym wisiały wiśnie i gruszka znaleźliśmy się 3 minuty później. Starszy sprzedawca - Steve prowadził ten sklep odkąd tylko pamiętam. Od małego chodziłam z mamą na zakupy. 
-Hermiona, dobrze cie widzieć. Dawno cie nie było - powiedział. Steve był czarodziejem. Jednak po ukończeniu Hogwartu wrócił do zwykłego życia. Wiadomo, od czasu do czasu pomagał sobie czarami, ale przecież nikt u nie zabroni.
-Pana również, wie pan szkoła - spojrzałam na niego znacząco. Wiedział że byłam czarodziejką. Fred patrzył lekko zdezorientowany na naszą rozmowę.
-No tak, a ten tu to twój chłopak - zapytał kiwając głową na Rudzielca. Uśmiechnęłam się.
-Tak. Poznaliśmy się w szkole - powiedziałam.
-Zagadałem cie, przepraszam. Co podać - zapytał. Podałam mu listę. Pakował po kolei wszystkie warzywa i owoce z listy.
-To będzie osiemnaście funtów. Wpadnij kiedyś z chłopakiem na herbatę - uśmiechnął się. Podałam mu banknot dwudziesto-funtowy.
-Reszty nie trzeba - uśmiechnęłam się. Staruszek pokiwał z politowaniem głową, wiedział, że i tak nie przyjmę reszty. Uśmiechnięta pożegnałam się ze sprzedawcą i razem z Fredem ruszyliśmy po resztę zakupów. W piekarni zawsze pachniało ciepłymi bułkami. Akurat trafiliśmy idealnie na ciepłe pieczywo. Margaret była właścicielką piekarni od 3 lat. Przejęła ją po swoich rodzicach, którzy z powodów zdrowotnych, nie mogli prowadzić dłużej piekarni Serdeczna, zawsze uśmiechnięta, młoda kobieta. Miała męża i syna, którzy pomagali jej jak tylko mogli. To przy zajmowaniu się domem, to przy opiece nad rodzicami Margaret lub przy sprawach z piekarnią. Zawsze mogła liczyć na swoją rodzinę. 
Stanęliśmy z rudzielcem w kolejce. Rozmawialiśmy i kiedy w końcu zapłaciłam za pieczywo wyszliśmy z piekarni.
-Co nam jeszcze zostało - zapytał Rudowłosy chłopak. Spojrzałam na listę.
-Woda i sok - odpowiedziałam. Uśmiechnął się.
-Uwielbiam twój uśmiech - powiedziałam. 
-To dzięki tobie on istnieje - odpowiedział, znowu się uśmiechając.
-To słodkie, ale nie zapominaj, że wcześniej też się uśmiechałeś - powiedziałam.
-Ale to był uśmiech powodowany robieniem żartów, a teraz uśmiecham się bo cię widzę - odpowiedział. Pokiwałam z rozbawieniem głową. 
-Chodźmy po te napoje i wracajmy, ty mój Romeo - dodałam, cały czas się uśmiechając.
-Skoro ja jestem twoim Romeo, to ty moją Julią - powiedział. Stanęłam. Zamurowało mnie. 
-Znasz Romea i Julię - zapytałam.
-Raz czytałem, wcześniej. Chciałem ci zaimponować, więc przeczytałem książkę, którą tak bardzo lubisz - powiedział. Fred Weasley, przeczytał powieść Szekspira, żeby mi zaimponować? Byłam w siódmym niebie. Pocałowałam go. Nie zwracałam uwagi na to, że stoimy na środku placu i że ludzie się na nas dziwnie patrzą. Nie obchodziło mnie to. Ważne, że miałam Freda.
-Kocham cię - powiedział odrywając soje usta od moich. 
-Ja bardziej - powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka i nagle zobaczyłam Georga. Potrząsnęłam głową. Dlaczego drugi bliźniak zakłócał mi myśli kiedy byłam z Fredem?
-Nie bo ja, ale nie będziemy się teraz o to kłócić. Chodźmy kupić napoje - jak powiedział, tak zrobiliśmy. Weszliśmy do całkiem sporego sklepu. Było tam wszystko. 
-Co podać - zapytała kobieta. Nie znałam jej. Wyglądała na miłą.
-Poproszę sok Jabłkowo-pomarańczowy i wodę gazowaną - powiedziałam. Podała mi napoje, zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu. Nagle przypomniała mi się poprzednia noc.
-Fred, jeżeli mogę wiedzieć, co ci się przyśniło, kiedy przybiegłeś do mnie do pokoju i uspakajałeś mnie - zapytałam. Nie wiem czemu akurat teraz. Chłopak posmutniał.
-Śniła mi się śmierć twoich rodziców - powiedział. Zamurowało mnie. Ten sam sen? Ten sam koszmar? Jak to możliwe i o co tu chodzi....
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Rozdział z dedykacją dla Karoliny ♥ 
Jest rozdział 19. Męczyłam się z nim długo, bardzo długo. (15 dni O.o)
Ale myślę, że było warto. Jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów ♥
Wszyscy sklepikarze są wymyśleni, nie wiem czy będą mieli jakieś ważne role w opowiadaniu, może tak, może nie...
Wzięłam się za przepisywanie bloga do zeszytu, żebym mogła pisać wszędzie i zawsze bez internetu. Na razie kiepsko mi idzie, no ale. Bywa. I tak przepisuje te pierwsze rozdziały i przepisuje i stwierdzam, ze  to jest beznadziejne! Zwłaszcza te pierwsze rozdziały. Normalnie Koszmar... 
Chciałam wprowadzić zmiany, ale na początku to były takie szczegóły  a teraz mogłyby mieć olbrzymie znaczenie. Więc nie zmieniam i zostawiam tak jak jest :D
Rozdziały będą wolniej, zdecydowanie wolniej, zresztą. Co będzie to będzie ♥
Na zakończenie rozdziału miałam 5 pomysłów.Ta końcówka jest bez sensu bo możliwość jest prosta-telepatia, ale taki mi się podoba ta końcówką więc zostawiam tak jak jest :D Pewnie będę, żałować, ze wybrałam akurat to zakończenie, ale co mi tam. W końcu od czego jest opcja 'Aktualizuj' ?  
No dobra. To chyba tyle. Rozpisałam się :D
Pozdrawiam ♥
~Clar ♥

Ps. Usunęłam TVB, bo mi się coś pochrzaniło, z kolejnością postów :(

Ps 2 - edit: Drugi raz dodaję, bo znowu. Coś się pochrzaniło :/

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 18

Po zachodzie słońca niebo ponownie zmieniło swą barwę. Czerwono-pomarańczowe chmury zostały zastąpione niebiesko-fioletowymi obłoczkami. Nad horyzontem pojawiał się srebrny księżyc. Gwiazdy rozpoczynały taniec na pięknym niebie...


Hermiona

Rozeszliśmy się. Ginny była u swojego chłopaka. Ron siedział w kuchni, a bliźniacy u siebie. Poszłam do mojego i Gin pokoju i usiadłam na kanapie.
-Nie znam tej dziewczyny. Ogólnie pierwszy raz o niej słyszę. Jednak to i tak nie zmienia fakty, że jest mi przykro. Pewnie Katherine i Charlie są załamani. Stracili dziecko. Ron mnie bardzo zdenerwował. Jego brat z żoną stracili dziecko a on przejmował się, że go nie zabrali ze sobą? 
Zachował się gorzej niż pięcioletnie dziecko. Zresztą to nie pierwszy raz - westchnęłam.
Nigdy nie mogłam wystarczająco długo pomyśleć. Zawsze ktoś mi przerywał. Tym razem zrobił to Fred, który przyszedł do pokoju.
-Hej słońce pojedziemy jutro do twoich rodziców, ok? Z mamą już wszystko ustaliłem. Spakuj się, wyjeżdżamy z samego rana. - powiedział. Cieszyłam się. Po długim okresie, nareszcie zobaczę moich rodziców. 
-Dobrze -odpowiedziałam - Słodkich snów - dodałam. Uśmiechnęłam się.
-Tobie też - powiedział i pocałował mnie lekko. Kiedy wyszedł z pokoju ziewnęłam. Poszłam do łazienki i po wykonaniu wszystkich czynności położyłam się do łóżka. Nie byłam zmęczona. Poleżałam pół godziny i przeniosłam się do innego świata.


Siedzieliśmy w jakimś pomieszczeniu. Rozejrzałam się po nim. Było duże i schludne. Zasłony i kanapa były błękitne. Granatowy dywan i ściany dodawały pokoju uroku. Kominek przy ścianie dodawał przytulności. Całość wyglądała idealnie. Po chwili poznałam to miejsce. To był mój dom. 

-Freddie, gdzie są moi rodzice - zapytałam. Nie opowiedział przytulił mnie i zaczął głaskać mnie po głowie. Nucił jakąś bliżej nieokreśloną melodyjkę. 
-Fred, powiedz mi o co chodzi - zażądałam. On tylko kiwnął głową w kierunku kuchni, która była złączona z dużym pokojem. Wtedy ich zobaczyłam.  Moi rodzice byli cali we krwi. Po wyswobodzeniu się z ramion Freda niechętnie pobiegłam w ich stronę. Przed śmiercią byli torturowani. I to dosyć ostro. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się naprawdę wydarzyło. Wybiegłam przed dom i zaczęłam płakać. W ułamku sekundy Fred był już przy mnie.


Obudziłam się tak szybko jak zasnęłam. Jedna kwestia się zgadzała. Fred trzymał mnie w ramionach. Nie wiem ile tak siedzieliśmy.

-Będzie dobrze- powiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że płakałam i się trzęsłam.
-F.f.fred c.c.co t.t.ty t.tu r.rob.robisz - zapytałam. Jąkałam się.
-Miałem koszmar i się obudziłem. Miałem przeczucie, że mnie potrzebujesz i miałem rację - uśmiechnął się blado.

                                                    •♦•♦•

Fred  (trochę wcześniej)

Koło 1 w nocy obudziłem się przerażony. Miałem koszmar. 
-Hermiona, Hermiona cię potrzebuje - mówił głos w mojej głowie. Jeżeli mieliśmy ten sam sen to na pewno mnie potrzebuje. Poszedłem jak najszybciej do pokoju dziewczyn. Miona trzęsła się i płakała. W ułamku sekundy znalazłem się przy niej. Podniosłem ją i posadziłem sobie na kolanach. Przytulałem ją, głaskałem po głowie. Nic to nie dawało. W końcu obudziła się. 
-Będzie dobrze- powiedziałem. 
-F.f.fred c.c.co t.t.ty t.tu r.rob.robisz - zapytała. Jąkała się. Nie dziwiło mnie to.
Miałem koszmar i się obudziłem. Miałem przeczucie, że mnie potrzebujesz i miałem rację - uśmiechnąłem się blado.
-Dziękuję - powiedziała. Wtuliła się we mnie. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. I na razie tak się zapowiadało. Mijały godziny...

                                                  •♦•♦•

5 godzin później
Hermiona
Oboje spaliśmy. Co dziwne na siedząco. Nie śniła mi się już śmierć rodziców. Właściwie to nic mi się nie śniło. Obudziliśmy się. 
-Pójdę się przebrać i widzimy się zaraz na śniadaniu. Będę tęsknić- powiedział i wyszedł.
-Ja bardziej- krzyknęłam za nim. 
-Nieprawda - wrócił się.
-Właśnie że tak - odpowiedziałam. Uśmiechnął się. pokiwał przecząco głową i wyszedł. W łazience wykonałam wszystkie czynności. Kiedy byłam gotowa zeszłam na śniadanie. Po drodze dołączył do mnie rudzielec. Fred usiadł obok brata. Usiadłam po stronie Georga, gdyż miejsce obok Freda było już zajęte. Zjedliśmy w spokoju kanapki i razem z chłopakiem ruszyliśmy po kufry z rzeczami.
-Fred, jak się dostaniemy do moich rodziców- zapytałam.
-Mój tata zaproponował, że nas podwiezie do centrum, i tak musi tam coś załatwić - odpowiedział. Po kilku minutach nasze bagaże były w samochodzie. Usiedliśmy na tylnych siedzeniach.
-Miona, a co jeżeli uznają, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry? Co jeżeli zakażą ci się ze mną widywać- pytał. Zastanowiłam się. Chwyciłam go za rękę.
-To wtedy zignoruję ich zakaz i ucieknę z domu. Bo cię kocham - odpowiedziałam. Pocałowałam go w policzek. 
-Czyli mogę w razie czego przylecieć po Ciebie na miotle i razem uciekniemy do Francji-zapytał.
-Podoba mi się ten pomysł - uśmiechnęłam się. Nie zauważyliśmy kiedy pan Weasley powiedział nam, że już jesteśmy w centrum. Kufry nie były ciężkie. Powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Idąc rozmawialiśmy o wszystkim.
-Jeszcze miesiąc i wracamy do szkoły-powiedział. Jak mogłabym zapomnieć.
-Wiem. A co jeśli zepsuję ci reputacje w Hogwarcie- zapytałam. Tym razem to ja się martwiłam o przyszłość.
-Nie obchodzi mnie to. Najważniejsze, że jestem z tobą - odpowiedział. Ta odpowiedź zdecydowanie mi się podobała. Doszliśmy do domu. Był to jasny dwupiętrowy dom o skomplikowanym kształcie. Podwórko nie było małe. Do dużych też nie należało. Było idealne. Tylną część podwórza zajmowały drzewa, z przodu zaś rosły ozdobne kwiaty i warzywa. Przez całą uliczkę ciągnęły się domy. Weszliśmy przez piękne drewniane drzwi i położyliśmy kufry na podłodze. Oboje otworzyliśmy szerzej oczy ze zdziwienia.

 •♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦
Dedykacja dla Karoliny ♥
Niespodzianka!
Ten rozdział wstawiam z okazji 5 tysięcy wyświetleń
Dziękuje Wam za to
Nie było 15 komentarzy, szantaż mi nie wyszedł :( To chyba po prostu jeszcze nie jest czas na szantaż :D
Zapomniałam napisać, że Hermiona pisała list do rodziców, ze przyjeżdża XD trudno :D
Podoba mi się ten rozdział. Nawet...
Krótki, ale nie chciałam wypisać wszystkiego na ten jeden rozdział. Nie gniewajcie się.
No i jeszcze coś: Jak zwykle zamieszałam, pomieszałam itd. Ale wprowadziłam pewną zmianę.
Fred idzie na 6 rok a Hermiona na 5.
Nie będzie turnieju. Stwierdziłam, że więcej mogę napisać jak będą o rok starsi :D
Nie gniewajcie się. Wiem, że trochę za późno, ale no cóż...
Nie gniewajcie się :D

~Clar 


wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 17

George
Patrzyłem przez okno. Chciałem pomyśleć. I wtedy zobaczyłem ich. Trzymali się za ręce, czyli się pogodzili. Od razu poczułem się gorzej. Gdzieś tam w podświadomości miałem jednak nadzieję, że to ja będę z Mionką. Ale to mój brat z nią jest, więc ja muszę się wycofać.
Kopnąłem ze złości w krzesło.
-Dlaczego to on zawsze musi mieć lepiej? Zawsze ma fajniejsze dziewczyny. Wszyscy lubią go bardziej. Zawsze jet Fred i George, nigdy George i Fred. I dalej tak jest. Ma Mionę - pomyślałem. Byłem zły. W końcu taka prawda...


                                         •♦•♦•
Hermiona
Wybaczyłam mu. Nie żałuje. Dałam mu szanse. Tylko żeby jej nie zmarnował.
-Wybaczysz mi na chwilę - zapytał. Kiwnęłam głową. Pobiegł kilka, może kilkanaście metrów dalej.
Po chwili usłyszałam skakanie i "Wybaczyła mi, wybaczyła mi. Nareszcie mi wybaczyła".
Zaśmiałam się. To było słodkie. Nie wiedziałam, ze aż tak mu na mnie zależy...
-Tak bardzo mi na tobie zależy- powiedział gdy wrócił. Czułam jak moje serce przyspiesza. Wpadłam na pomysł.
-Freddie, może pojechałbyś ze mną do rodziców? Dawno ich nie widziałam - poprosiłam go. 10 miesięcy każdego roku od trzech lat siedzę w Hogwarcie. Muszę się z nimi zobaczyć. Chociaż na kilka dni.
-Jasne, że pojadę - uśmiechnął się. -Czy my jesteśmy razem, tak oficjalnie - zapytał. W odpowiedzi lekko go pocałowałam. -To znaczy tak - zapytał. Uśmiechnęłam się.
-Domyśl się - odpowiedziałam, dalej się uśmiechając -Może wracajmy -zapytałam. Pomimo tego, że był lipiec wiał lekki, chłodny wiatr. Przynajmniej dzisiaj. Fred chwycił mnie za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę Nory. Za domem akurat zachodziło słońce. Wyglądało to wspaniale.  
W salonie siedzieli wszyscy. Grali w eksplodującego durnia. Ron był cały w mazi. Nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy. Fred odchrząknął. Wszyscy spojrzeli się w naszym kierunku. Emocje były różne, gdy zobaczyli nasze splecione dłonie. Ginny od razu się rozpromieniła. Zeszła z kolan Harrego i przytuliła mnie. Przy okazji szepnęła:
-Wiedziałam, że tak będzie - uśmiechnęła się. Harry i Ron byli na początku zdziwieni, potem też się ucieszyli. Na twarzy Georga nie mogłam wyczytać żadnych emocji. Może był zły, może smutny, może zdziwiony lub ...zazdrosny? Nie, nie, nie to ostatnie nie wchodzi w grę. 
Razem z Rudzielcem dołączyliśmy się do gry. Nie wiem ile graliśmy. Godzinę, może dwie lub trzy. Jednak po tym nieokreślonym czasie drzwi otworzyły się. Stali w nich państwo Weasley.
Byli smutni. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam Artura i Molly smutnych...
-Dzieci, usiądźcie - powiedziała kobieta. Spojrzeliśmy się po sobie.
-Mamo przecież siedzimy - powiedział Ron. Ich mama nawet na niego nie nakrzyczała. Była zbyt przygnębiona.
-Katherine* była w ciąży - zaczęła.
-Jak to była i jaka Katherine. Czy ja o czymś nie wiemzapytałam. To nie logiczne. Jednego dnia jest w ciąży, a drugiego nie...
Jest tylko jedna możliwość.
-Ona poroniła. A czy nikt ci nie powiedział kto to Kat? To żona Charliego. - dokończył mężczyzna. To właśnie było to wyjście...
-Nie wiedziałam. Biedna Kat - powiedziałam. Szkoda mi jej było. Popatrzyłam po przyjaciołach. Ronald zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało.
-Mamo? Tato? Byliście w Rumuni, bez nas - zapytał był lekko zły. Jak usłyszałam jego słowa też byłam zła. Kobieta poroniła a on się martwi, ze nie pojechał do Rumuni...
-Ron. Przegiąłeś. Ta dziewczyna poroniła, a ty zachowujesz się jak jakiś bachor, który się wścieka bo nie pojechał do Rumunii. Myślisz czasami o kimś innym - zapytała Ginny. Właśnie dlatego się przyjaźnimy. Zna mnie jak nikt. Czasami mam nawet wrażenie, że kontaktujemy się telepatycznie.
Jak na zawołanie Ruda popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła. Może to rzeczywiście prawda?


*Katherine - postać wymyślona. Więcej o niej będzie w następnych rozdziałach.

•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•

Rozdział dedykuję: Mai i Karolinie ♥
Btw. Dziś w opowiadaniu miał być 19.09 (urodziny Miony), ale nie wyszło.
Btw.2 Wena wróciła***
Przepraszam, przepraszam że tak krótko, przepraszam, ze tak późno. Rozdział ma 1,5 strony. Wiem, że to mało ale w 18 postaram się Wam to wynagrodzić. Następny będzie dłuższy. Obiecuję :D
Czas wprowadzić szantaż: Następny się ukaże** jak będzie 15 komentarzy. Przepraszam :(
*Wstawiam ten rozdział na poprawienie zepsutych urodzin (dziękuje za to chemiczce i matematyczce -.-)
**może się pokazać z pewnym opóźnieniem ♥
***nie zabraknie weny do kolejnego rozdziału, dalej nie wiem ♥
Edit: zapomniałam dodać kilku rzeczy w rozdziale więc następny będzie jeszcze dłuższy ok?

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 16

Hermiona
I znowu byłam w kropce. Znowu nie wiedziałam co mam dalej robić. Kompletnie straciłam rozum. Nie potrafiłam logicznie myśleć. Co będzie jak wrócimy do Hogwartu? Jeszcze ponad miesiąc.
-Dobra. Czas się ogarnąć. Trzeba sprawdzić czy dom jest w dobrym stanie. W końcu jak przyjadą państwo Weasley musi być w porządku. - powiedziałam do siebie w myślach. Zabrzmiałam jak ja. Ucieszyło mnie to.
Rozejrzałam się po Norze. Wszystko było w porządku. Przynajmniej takie się wydawało...
Na szczęście z moich przemyśleń wyrwała mnie Gin.
-Hej, Mionka co się stało - zapytała. 
-Długa historia. Masz czas- odpowiedziałam. Potrzebowałam się wygadać.
-Dla Ciebie? Zawsze - uśmiechnęła się.
-Mam tylko jedno pytanie. Jesteś prawdziwą Ginny - zapytałam. Wolałam uniknąć ponownego zwierzenia się Fredowi w ciele Rudej.
-Czyli już wiesz - posmutniała - Ale to ja. Prawdziwa Ginny - uśmiechnęła się. Zrobiłam to samo.
-To dobrze- poklepałam miejsce na łóżku obok siebie- siadaj- zachęciłam ją. Gdy usiadła zaczęłam jej wszystko opowiadać...

                                                     •♦•♦•
Fred
Chodziłem w kółko po pokoju. Zastanawiałem się czy mi wybaczy. A co jeśli nie? Co jeśli stracę ją na zawsze?
-Weź się w garść. Nie pozwolisz jej na to. Jeżeli ci nie wybaczy, to zrobisz coś, żeby ci wybaczyła. Jasne- cichy głos w głowie znowu dał o sobie znać. Powoli miałem go dość. Ale i tak miał rację Nigdy nie dam jej tak łatwo odejść.

                                                     •♦•♦•

Hermiona
-...I co ja mam teraz zrobić - zapytałam. Mimowolnie pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Moja przyjaciółka miała zamyślony wyraz twarzy. Nic dziwnego. Przytuliła mnie. Spojrzałam na nią pytająco.
-Cieszę się, że nie jesteś zła na mnie - faktycznie. Nie byłam na nią zła. -Co masz zrobić? Wybaczyć mu. Bo on zrobił to z miłości. I to nie takiej na chwile. Takiej na zawsze. Znam mojego brata od dłuższego czasu. Nigdy nie miał iskierek miłości w oczach. Nigdy. A teraz? Teraz ciągle widzę je w jego oczach - to co powiedziała, wstrząsnęło mną. Najgorsze, a może najlepsze było to, że miała rację. 
-Muszę jeszcze pomyśleć - odpowiedziałam. 
-Rób jak uważasz- uśmiechnęła się. - Idź na dwór, tam się zawsze lepiej myśli.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wyszłam z Nory. Skierowałam się do wielkiego drzewa. 
Nagle poczułam dłonie na moich oczach.
-Zgadnij kto to- zapytał. Ten głos rozpoznałabym wszędzie.
-Zdejmij ręce wariacie - powiedziałam. Uśmiechałam się.
-A wybaczysz mi - zapytał.
-A zdejmiesz ręce z moich oczu - przedrzeźniałam się z nim. Zdjął ręce z moich oczu. Przestałam myśleć. Robiłam to co dyktowało mi serce. Pocałowałam go. 
-Czy to znaczy tak - zapytał po chwili. Kiwnęłam głową - Cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo- znowu mnie pocałował.

•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Jest 16. Nie jestem z niego zadowolona. Zresztą ostatnie rozdziały jakoś mi nie wychodzą. Tylko czasami coś dopiszę. Muszę dobrnąć do jakiejś akcji, bo teraz to takie nijakie. 
Ten rozdział jest znowu krótszy. Przepraszam. Nie wiem kiedy następny.
Może będzie za kilka dni, ale raczej długi nie będzie.
Zepsułam ten rozdział. Krótki, bez akcji i tak szybko mu wybaczyła. Przegięłam. Przepraszam Was. :(
Btw. Czyta ktoś w ogóle "od autora" ?
Miałam w planach mały szantaż, ale zrezygnowałam :D
Pozdrawiam.
~Clar