Menu
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Informacje.
Wow. Nie wiem jak zacząć. Nawet na takie bzdetne informacje nie mam weny!
Nawet nie wiem za bardzo co chciałam Wam powiedzieć.
Jak zwykle w głowie miałam miliony pomysłów, ale co z tego, że gdy siadam do blogera zalewa mnie pustka.
Wiem, że czekacie, i cieszy mnie to, pomimo tego, że wiem że nie ma Was tu tylu ile byliście w czasie normalnego funkcjonowanie bloga!
-Dobra, może do sedna co?
Tak więc: Pierwszą najważniejszą informacją jest to, że zawieszam bloga!
To nie jest tak, że już o nim nie pamiętam. Proszę, nie postrzegajcie tego w ten sposób. Po prostu muszę zaplanować dobrze drugą cześć, która Obiecuje, naprawdę obiecuję i przyrzekam na rzekę Styks skończyć. Doprowadzę tę historię do końca!!
Może jeszcze jakieś słowa wyjaśnienia? Tak, myślę żeby się przydało!
Dlaczego na razie nie mogę pisać tego bloga?
•Czas, kompletny absolutny rak czasu. Przyznaję, kiedyś nie wiedziałam co to brak czasu, wtedy tylko myślałam, ze wiem co to. Ale dopiero teraz poznałam półprawdziwy jego smak. Czym się objawia?
Tym, ze gdy wracam do domu późnym wieczorem DOSŁOWNIE Padam na twarz. Czasem nie jestem nawet w stanie dojść normalnie do własnego pokoju. Zamykam za sobą drzwi i po prostu padam!
Objawia się tym, że nie mam czasu na naukę (ok,ok przyznaję, że jestem wyjątkowym leniem i wcale się nie palę do tej nauki, ale szczerze przyznam, ze nawet nie mam kiedy). A czy są jakieś objawienia mojego braku czasu nawet na naukę, która jest w moim wieku konieczna (chodzę do gimbazy i muszę się uczyć, żeby trafić do jakiegoś normalnego liceum, przydałoby się, co nie?) Mam 4 zagrożenia na semestr. 4. To dużo, zwłaszcza jak na mnie. Boję się, że nawet nie wyrobie na średnią 3,5. (Aktualizacja po wystawieniu: Miałam rację. Nie mam średniej 3,5 na semestr pierwszy ;_;)Przyznają, że opuściłam się strasznie! Proszę o brak hejtów i nie wyśmiewanie. Nie ma się z czego śmiać.
Więc, no przykro mi, ale nie zależnie ode mnie. Nie mam czasu.
•Wena. Totalny brak weny. Zero, nic. No dobra, od czasu do czasu, ale to naprawdę rzadko. Pamiętacie mój ostatni post? Ten o tym, że rozdział się robi? Za każdym razem jak jestem na kompie siadam przed Blogspotem i chce coś napisać. Ale nic nie przychodzi. Kompletne zero!
Wiem, jestem zła :(
No a jak coś mi jeszcze się przypomni to dopiszę w Edicie ;)
SPRAWA DRUGA!
no także ten no. Jak się stęskniliście za moim pisaniem to mam też drugie bloga. Nie ff. Coś mojego własnego, co miedzy nami już zdążyłam schrzanić ;) xD, No, także zapraszam Was na niego serdecznie. Może wam nawet przypadnie do gustu! [http://wyobraznia-to-klucz-do-nowego-swiata.blogspot.com/]
ALE ALE, to nie jest tak, ze zostawiam tego bloga dla tego drugiego!! Po prostu potrzebowałam czegoś w czym mogę się wyszaleć tak jak mi się podoba i nie będzie narzekań, ze to niezgodne z kanonem!
No i obietnica c;
tak jak obiecałam wcześniej. Wrócę na tego bloga, ale potrzebuję przerwy. Postarajcie się zrozumieć c;
Również korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć Wszystkiego Najlepszego. Z okazji Świąt (spóźnienie, oj ;c) no i jutrzejszego Nowego Roku.
Niechaj Rok 2014 bedzie dużo lepszy niż ten I niech los zawsze Wam sprzyja. Niech Bogowie będą Wam przychylni! (takie tam pomieszanie fandomów xD)
Pozdrawiam serdecznie. Do napisania!
Wasza kochana Clarie ;*
sobota, 2 listopada 2013
Informacje!
Witajcie moi drodzy czytelnicy!
Nie, to nie rozdział, za co z góry przepraszam.
Dzisiaj, mam dla Was kilka informacji!
1. Rozdział się piszę, do następnej niedzieli powinien się pojawić!
2. Zapraszam Was, na nowego bloga! Spokojnie, tego nie zostawię ;3
I to właściwie tyle XD
Tzn. Pewnie o czymś zapomniałam... tylko o czym? ;c
Pozdrawiam, do następnej notki!
~Clarie
czwartek, 29 sierpnia 2013
Epilog
Hermiona
-Jeszcze wszystko się poukłada, zobaczysz - powiedziała Ginny, po czym wstała i mocno mnie przytuliła.
-Obyś miała rację - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej blado. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Dziękuje, że jesteś - dodałam.
-Zawsze będę.
-Ja też.
•♦•♦•
Hermiona
Tydzień później.
9 sierpnia.
Minął tydzień od śmierci moich rodziców. Z tym wpisem zbierałam się zbyt długo. Rozumiesz chyba, że to dla mnie okropne przeżycie. Z dnia na dzień stracić osoby, które tak bardzo kochałeś, i które tak bardzo kochały ciebie. Pomimo upływu czasu - choć niewielkiego - nie mogę się pogodzić, że ich tu nie ma. Nie mogę do nich napisać, nie mogę z nimi porozmawiać przez telefon. Nie mogę ich zwyczajnie przytulić. To tak bardzo boli. Czuję się samotna. Pomimo, że Weasley'owie są przy mnie, czuję jakby bali się zbliżyć, żeby mnie nie zranić. Co do Freda i Georga. Koniec końców, nie jestem z żadnym. Chyba dobrze się stało...
•♦•♦•
Hermiona
Nagle otworzyłam oczy i usłyszałam szczęśliwe westchnięcia osób, które siedziały na krzesłach przy łóżku.
-Gdzie ja jestem - zapytałam. Nie rozpoznawałam pomieszczenia w którym się znajdowałam.
-Jesteś w szpitalu. Uprzedzając twoje kolejne pytanie. Razem z babcią Helen miałyście wypadek - powiedziała smutno mama. To by wyjaśniało rozcięty łuk brwiowy, nogę w gipsie i bandaż na głowie.
-Czy babci coś się stało - załkałam.
-Na szczęście nie, leży kilka łóżek dalej - uśmiechnęła się smutno mama. - Nie wiem co będzie z twoim wyjazdem do Nory, i Hogwartem -dodała. Czułam się jednocześnie lepiej, że babci nic nie jest, ale postawienie pod znakiem zapytania, podróży do dwóch ważnych dla mnie miejsc trochę mnie zasmuciło.
-Który dziś jest - popatrzyłam na kobietę moimi mądrymi oczami.
-20 sierpnia - powiedziała.
-Kiedy był wypadek - zadałam kolejne pytanie.
-1 sierpnia - oznajmiła.
-Idę po coś do picia, chcesz - tata, zadał pytanie mamie. Kiwnęła głową, na potwierdzenie.
- Zdrzemnę się - powiedziałam i zamknęłam oczy. Co z tego, ze spałam 20 dni. Miałam wrażenie, jakbym nieospała od miesiąca.
Wiedziałam jedno. To nie był koniec. To był dopiero początek.
_____________________________________________________________
Dobiegł koniec. Ale to jeszcze nie koniec mojego Fremione. To dopiero początek.
Nowa cześć zacznie się wciągu najbliższych dni. I tej części postaram sienie zepsuć :D
Zaczynam jednocześnie od początku i od końca xD
Kath dzięki Ci za to, że mogłam zainspirować się Twoim zacnym fremione.
Dla Des, Cup, Rexi, Eve, Kath - za rozmowy na GG, o wszystkim i o niczym, za wsparcie, za pocieszanie. ZA WSZYTKO. Jesteście Wielkie ♥♥♥
I dla Ciebie drogi czytelniku, że wciąż tu jesteś ♥♥♥
To chyba tyle, dziękuje Wam za wszystko ♥♥♥
Następne część pojawi się po minimum 15 komentarzach c:
Następne część pojawi się po minimum 15 komentarzach c:
Do następnego rozdziału :D
Pozdrawiam
~Clar ♥
poniedziałek, 22 lipca 2013
Rozdział 22
Hermiona
Sama nie wiem czemu to powiedziałam. Kochałam go, ale jak najlepszego przyjaciela, jak brata. Nic więcej. Nie chcę się pakować w następny związek. Zresztą zależy mi i na nim i na Fredzie. I żadnego nie chciałabym zranić. Nie potrafiłabym.
-George, ja przepraszam, nie wiem czemu to powiedziałam. Zależy mi na tobie i kocham cię, ale jak brata. I nie chcę zranić ani ciebie, ani Freda. Przepraszam - powiedziałam zakłopotana. Podciągnęłam kolana prawie pod brodę i spuściłam głowę tak, że czoło opierało się o kolana.
-Mała, nic się nie stało. Też mi na tobie zależy. Też cię kocham, ale jak siostrę. Sam nie wiem czemu powiedziałem to o granicy- powiedział. Wyczuwałam lekkie napięcie w jego głosie.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Po prostu zapomnijmy o tym, ok - zapytałam. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.
Ponownie oparłam czoło o kolana. On zrobił to samo. Siedzieliśmy tak. W ciszy.
George
-Miona, nie uważasz, że powinniśmy wracać - zapytałem.
-Niech zgadnę zgłodniałeś - powiedziała. Trafiła w dziesiątkę.
-A dziwisz się? Aż tutaj czuje zapach kolacji - powiedziałem. Szatynka podniosła głowę i popatrzyła na mnie jak na wariata.
-Przecież niedawno był obiad - powiedziała - niemożliwe, żebyśmy siedzieli tutaj przez kilka godzin.
-Nie wiem jak to się stało, ale wyraźnie czuje kolację - powiedziałem. Wstałem i podałem jej dłoń - Choć.
Wstała i razem ruszyliśmy do Nory. Szliśmy około 2 minut. Kiedy przekroczyliśmy próg na stole zastałem świeżo upieczone bułki. Na stole stało również kilka rodzajów dżemu, kilka sałatek, talerze z szynkami, serami, warzywami.
-George powiedz mi właściwie co ty wyczułeś z odległości kilkuset metrów - zapytała mnie dziewczyna.
-A nie czujesz aromatu tych pysznych, świeżych bułeczek - zapytałem.
-No w sumie, ale nie czułam ich aż tak wyraźnie - przyznała się.
-No wiesz, każdy Weasley wyczuje jedzenie na kilometr - powiedziałem. Popatrzyłem na Hermione, widziałem jak się uśmiecha, sam też się uśmiechnąłem.
•♦•♦•
Hermiona
Patrzyłam jak pani Weasley krząta się po kuchni, co chwile dokładając coś na stół. Po chwili poszłam do sypialni, którą dzieliłam z rudą przyjaciółką. Patrzyła na mnie jakby zjadła tęcze.
Uśmiechała się jak wariat i miała niebezpiecznie duże oczy.
Podeszłam do swojego łóżka, usiadłam na nim i popatrzyłam na dziewczynę.
-Gin, co ci jest - zapytałam z troską. Popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać. Przestała po minucie.
-Mi? Mi absolutnie nic nie jest, tylko... - nie dokończyła, znowu zaczęła się śmiać.
-Ginevro natychmiast masz mi powiedzieć co się dzieje - powiedziałam. Wiedziałam, że nienawidzi, kiedy ktoś mówi do niej "Ginevro". Dlatego używałam tej formy jej imienia tylko wtedy kiedy chciałam ją przywołać do porządku.
-Hermiono powiedz mi. Czy jest coś pomiędzy tobą a mim bratem - zapytała.
-No co ty! Ron to tylko przyjaciel - powiedziałam robiąc minę niewiniątka.
-Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o Rona - powiedziała poważnie.
-Charlie - zapytałam. Pokiwała przecząco głową - Bill - ponowny sprzeciw.
-Podpowiem ci. Ma swoją kopie. I doskonale wiem, że próbowałaś mnie zbyć - powiedziała Ruda.
-Z Fredem rozstałam się kilka godzin temu, a George to tylko przyjaciel - powiedziałam szczerze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wow. Napisałam rozdział *-*
1. Dziękuję Wam za te 10.000 wejść. Jesteście wspaniali <3
2. 16. 07 mija równo pół roku od kiedy pojawił się pierwszy wpis na tym blogu. Cieszę się ze wciąż tu jestem, i że Wy też jesteście <3
Tak wiem, że nudny, że krótki. Ale potem może będzie lepiej.
Przepraszam Was za tą długą przerwę :(
Przepraszam Was, za to że zepsułam to opowiadanie.
Nie wiem czy jest sens to jeszcze ciągnąć.
Czy tego nie zostawić.
+Mały szantaż rozdział dopiero się będzie pojawiał po 15 komentarzach pod postem.
Wiem, że pisze dla siebie, ale przyzwyczaiłam się do tego, że komentujecie.
A poza tym czytając Wasze komentarze czuje się dużo lepiej <3
Dziękuję Wam, za to że jeszcze jesteście, postaram się jakoś wyprowadzić tą historię, jeżeli mi się nie uda, to ją po prostu zakończę.
Jeżeli przeczytaliście "od autora" to napiszcie na początku komentarza *-* ok?
Nie wiem kiedy next. Postaram się jak najszybciej, obiecuję <3
~Clar <3
Ps. Przepraszam Was, że nie komentuje Waszych blogów. Wszystkie czytam, ale większość z komórki, później gdy siadam do komputera zapominam. Wybaczcie.
Uśmiechała się jak wariat i miała niebezpiecznie duże oczy.
Podeszłam do swojego łóżka, usiadłam na nim i popatrzyłam na dziewczynę.
-Gin, co ci jest - zapytałam z troską. Popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać. Przestała po minucie.
-Mi? Mi absolutnie nic nie jest, tylko... - nie dokończyła, znowu zaczęła się śmiać.
-Ginevro natychmiast masz mi powiedzieć co się dzieje - powiedziałam. Wiedziałam, że nienawidzi, kiedy ktoś mówi do niej "Ginevro". Dlatego używałam tej formy jej imienia tylko wtedy kiedy chciałam ją przywołać do porządku.
-Hermiono powiedz mi. Czy jest coś pomiędzy tobą a mim bratem - zapytała.
-No co ty! Ron to tylko przyjaciel - powiedziałam robiąc minę niewiniątka.
-Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o Rona - powiedziała poważnie.
-Charlie - zapytałam. Pokiwała przecząco głową - Bill - ponowny sprzeciw.
-Podpowiem ci. Ma swoją kopie. I doskonale wiem, że próbowałaś mnie zbyć - powiedziała Ruda.
-Z Fredem rozstałam się kilka godzin temu, a George to tylko przyjaciel - powiedziałam szczerze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wow. Napisałam rozdział *-*
1. Dziękuję Wam za te 10.000 wejść. Jesteście wspaniali <3
2. 16. 07 mija równo pół roku od kiedy pojawił się pierwszy wpis na tym blogu. Cieszę się ze wciąż tu jestem, i że Wy też jesteście <3
Tak wiem, że nudny, że krótki. Ale potem może będzie lepiej.
Przepraszam Was za tą długą przerwę :(
Przepraszam Was, za to że zepsułam to opowiadanie.
Nie wiem czy jest sens to jeszcze ciągnąć.
Czy tego nie zostawić.
+Mały szantaż rozdział dopiero się będzie pojawiał po 15 komentarzach pod postem.
Wiem, że pisze dla siebie, ale przyzwyczaiłam się do tego, że komentujecie.
A poza tym czytając Wasze komentarze czuje się dużo lepiej <3
Dziękuję Wam, za to że jeszcze jesteście, postaram się jakoś wyprowadzić tą historię, jeżeli mi się nie uda, to ją po prostu zakończę.
Jeżeli przeczytaliście "od autora" to napiszcie na początku komentarza *-* ok?
Nie wiem kiedy next. Postaram się jak najszybciej, obiecuję <3
~Clar <3
Ps. Przepraszam Was, że nie komentuje Waszych blogów. Wszystkie czytam, ale większość z komórki, później gdy siadam do komputera zapominam. Wybaczcie.
środa, 12 czerwca 2013
Przepraszam.
Kurcze, miałam nadzieję, że nigdy nie będę musiała napisać takiej notki :c
Przepraszam, ze rozdziału nie ma od ponad miesiąca.
Przepraszam, że zaniedbałam tego bloga.
Ale po wystawianiu ocen (20.06) postaram się napisać kolejny rozdział. c:
Może wena wreszcie wróci.
Proszę nie gniewajcie się za bardzo :c.
Wybaczycie?
+Jest tu ktoś jeszcze?
*Do osób, które próbują się skontaktować ze mną przez GG, niestety popsuł mi się drugi komputer, i nie mam w nim dostępu do internetu, a tam mam GG.
Więc przepraszam, że nie odpisuje :c
Pozdrawiam.
~Clar <3
środa, 1 maja 2013
Rozdział 21
George
Siedziała i patrzyła w oddal. Jakby chciała zobaczyć to co straciła. Jakby chciała cofnąć czas.
-Miona - powiedziałem. Podszedłem do niej powoli bojąc się, że jakikolwiek szybszy krok mógłby wywołać niechciane emocje. Ponieważ parapet był duży usiadłem po przeciwnej stronie i patrzyłem się w przybliżony punkt do punktu obserwowanego przez Szatynkę. Mijały minuty.
-Chodźmy - powiedziałem i wziąłem ją za rękę.
-George, daj spokój. Chcę posiedzieć w pokoju - mamrotała.
-Pomimo, że chcę żebyś była szczęśliwa i mógłbym spełnić każdą twoją zachciankę, to teraz czy chcesz czy nie idziesz ze mną - dodałem szczęśliwy.
-Błagam, daj mi spokój - ciągnęła. Pokiwałem głową i przewiesiłem ją sobie przez ramie - George, nie rozumiesz, to nie ma sensu. Postaw mnie na ziemi i daj mi spokój - dodała. Po kilku chwilach postawiłem ja pod rozłożystym drzewem w ogrodzie. Sam położyłem się w cieniu drzewa.
-Popatrz na chmury, jak płyną. Jakby wszystko co było zostawiają za sobą - Dziewczyna położyła się obok mnie i spojrzała w niebo - Wszystkie smutki i żale. I ty musisz być teraz taką chmurą. Zostawić to wszystko za sobą i płynąć dalej - powiedziałem. Uśmiechnąłem się. Nie mogłem wyobrazić sobie Miony jako chmury.
•♦•♦•
Hermiona
-Muszę być chmurą? Słyszysz jak to brzmi - zapytałam mojego rudego przyjaciela. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Wiesz o co mi chodzi. Musisz myśleć jak chmura - Rudzielec uśmiechnął się jeszcze bardziej.
-George, pogrążasz się. Chmury nie myślą - przez chwile uśmiechałam się szeroko, potem smutek powrócił/ Chłopak otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale dodałam - Ale tak rozumiem o co ci chodzi.
-Błagam nie smuć się. Po prostu zapomnij. Ja zawszę będę przy tobie - powiedział. Dlaczego wszyscy mi mówią żebym zapomniała? To są, byli moi rodzice.
-Nie każcie mi zapominać, nie każcie mi ruszyć na przód. To byli moi rodzice! Nie zapomnę o nich. Nigdy - powiedziałam trochę smutna, trochę zła.
-Nigdy o nich nie zapomnisz, na zawsze pozostaną z tobą. Tutaj - powiedział wskazując na moje serce.
-Masz racje - powiedziałam i popatrzyłam w chmury. Nagle na jednej chmurze pojawiły się uśmiechnięte twarze rodziców. Z ruchu warg wyczytałam "Kochamy Cię". Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Wracajmy na obiad - zakomunikował Rudzielec. Pokiwałam głową i poszłam z nim do Nory.
•♦•♦•
Fred
Wyjąłem notes i zacząłem pisać. Oczywiście jako że notes był mój, nie mógł to być zwykły notes. Wyglądał jak zwykły notes, ale naprawdę miał nieskończoność kartek. Prowadzę go od pierwszego roku w Hogwarcie. Wypowiedziałem myślach zaklęcie i notes otworzył się na czystej stronie.
Drugi Sierpień.
Nie mogę się skupić. Mama woła mnie, żebym nakrył do stołu, Ron co chwile zawraca mi głowę, Ginny z Harrym wypytują mnie o szczegóły wyjazdu. A ja też potrzebuję spokoju!
Też muszę poukładać myśli!
Jeszcze George... Od razu zajął się Mioną. A przecież to ja jestem jej chłopakiem. Nie wiem czy to była rozsądna decyzja, żebyśmy zostali parą. Może to było za wcześnie. Może to George powinien z nią być. Czasami mam wrażenie, że jestem tym gorszym bliźniakiem. Czasami mam wrażenie, że jestem nikomu niepotrzebny, że jestem tylko chodzącą ozdobą.
Gubię się. Nie wiem co mam robić. Muszę się rozejść z Hermioną. Tylko nie wiem czy nie powinienem zaczekać...
Strata rodziców musi bardzo boleć. Nie mogę jej zostawić, nie teraz. Widzisz? Znowu się gubię...
Czasami chciałbym wrócić do czasów kiedy byłem małym dzieckiem, nie rozstawaliśmy się z Georgem. A teraz? Na przemian latamy za Mionką. Niegdyś jedna dusz w dwóch ciałach, teraz dwie dusze w dwóch ciałach...
Zamknąłem notes, schowałem długopis do szuflady i zszedłem na obiad.
•♦•♦•
Hermiona
Siedziała przy stole obok mojego rudego przyjaciela. Miejsce po mojej prawej stronie było puste. Fred spóźniał się na obiad już 10 minut. Czekaliśmy tylko na niego.
Rozmawiałam z przyjacielem, do momentu, aż mój chłopak w końcu przyszedł.
-Fred wołam cię od 10 minut - zaczęła całkiem spokojnie Molly.
-Wiem, przepraszam - odpowiedział jej obojętnie chłopak. Nie poznawałam go. Obojętny na cały świat. Położyłam mu rękę na ramieniu starając się pokazać mu, że z nim jestem, ze go wspieram. Trochę mnie to zastanowiło, bo to chyba on powinie mnie teraz wspierać.
Poczułam zapach pieczonego kurczaka, który wybudził mnie z zamyślenia.
Złocista skóra, równo posypana niedużą ilością przypraw, idealne parujące ziemniaki i surówka. Niby mugolskie danie,a takie magiczne. Niby zwykła potrawa a potrafi uczęśliwić człowieka na kilka chwil.
Zabrałam się do jedzenia. Tak bardzo przypominało mi rodziców. W niedzielne obiady, gdy nie byłam w Hogwarcie mama gotowała tą potrawę. Uwielbiałam niedzielne obiady. Przy stole zawsze rozmawialiśmy zaś po obiedzie graliśmy w gry planszowe.
Uśmiechnęłam się. Zwykły kurczak potrafi przywołać tyle miłych wspomnień.
-Halo, żyjesz - pytał mnie właściciel machającej ręki.
-Nie można w spokoju zjeść kurczaka - zapytałam.
-Można, ale jesz go już od godziny - powiedział mój rudowłosy przyjaciel. Wstałam oszołomiona.
-Nawet sobie nie żartuj, nie wierzę że jem kurczaka od godziny- byłam na siebie zła. zachowałam się niepoważnie.
-Dobra mionka, wyluzuj. To tylko żart - powiedział ze łzami w oczach chłopak. Wzięłam trzy głębokie wdechy.
-George, proszę cię. Wiesz, że nie mam nastroju na żarty - powiedziałam spokojnie. On popatrzył na mnie swoimi pięknymi, brązowymi oczami i zobaczyłam w nich wesołe iskry ale też coś na kształt miłości? Troski? Sama nie wiem, ale to było coś innego niż zawsze. Uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił uśmiech.
Dosłownie pięć sekund później po schodach zszedł Fred. Na twarzy miał wypisany smutek i zamyślenie. Podszedł do mnie.
-Hermiona, możemy porozmawiać-zapytał smutno. Pokiwałam głową i spojrzałam na Georga, mruknął że rozumie i z uśmiechem poszedł do na górę.
Ja z Fredem wyszłam na dwór i przez pięć długich minut szliśmy w ciszy przed siebie. W końcu dotarliśmy nad jeziorko.
-Hermiona, chciałbym z tobą porozmawiać - zaczął.
-Słucham.
-Chyba za bardzo się pospieszyliśmy. Nie układa nam się dobrze, dużo więcej czasu spędzasz z Georgem niż ze mną. Wiem, że dużo przeżyłaś, że powinienem być teraz przy tobie, ale nie potrafię. Mam nadzieję, że nie będziemy się unikać, że będziemy przyjaciółmi, bo mi na tobie naprawdę zależy. I to nie jest tak że z tobą zrywam, to jest tak że proponuje nam przerwę - dokończył. Zastanawiałam się nad tym samym. Zastanawiałam się nad zerwaniem już od dnia śmierci moich rodziców. Jednak wtedy myślałam że to tylko impuls. Przytuliłam go, objął mnie i staliśmy tak przez kilka minut.
-Jestem za, też uważam że to za szybko - uśmiechnęłam się.
-Wracamy - zapytał.
-Jak chcesz to idź, ja tu jeszcze zostanę- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Rozejrzałam się. Znajdując pierwsze drzewo podszedłem do niego i usiadłam na ziemi opierając się o nie.
Przymykając oczy wdychałam świeże powietrze. Siedziałam i oddychałam. Po prostu.
•♦•♦•
George
Poczułem jak ciepło rozchodzi się po jej ciele. Usiadłem po jej prawej stronie. Otwierając oczy spojrzała na mnie. Położyła mi głowę na ramieniu.
-Dziękuję że jesteś - powiedziała.
-Dla ciebie zrobię wszystko- powiedziałem, ona zaś podniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Jesteś wspaniałym przyjacielem - dodała i znowu jej głowa spoczywała na moim barku.
-To dlatego ponieważ bardzo mi na tobie zależy - powiedziałem. Hermiona jest dla mnie cholernie ważna.
-Też mi na tobie zależy George. Cieszę się, ze mogę się przyjaźnić z kimś tak wspaniałym jak ty - powiedziała. Uśmiechnąłem się. Jednak chwile później zmarkotniałem.
-Tylko pamiętaj, przyjaźń i miłość dzieli niewielka granica - powiedziałem.
-Więc cieszę się, że to akurat ty jesteś moim przyjacielem - znowu podniosła głowę z mojego ramienia i spojrzała na mnie. Zastanawiałem się. Co to miało znaczyć...
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Tak wreszcie jest. Jest dzisiaj 1 maja, a ostatni rozdział był prawie miesiąc temu (bez 10 dni)
Mam mega doła, mam wrażenie, ze wszystko się wali, więc wybaczcie, ale rozdziały będą rzadziej. Wgl. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga, ale chyba bym bez Was nie wytrzymała.
Rozdział jest długi (3 i 1/3 strony) myślę, że warto było czekać, ale to już pozostawiam do ocenienia Wam.
Rozdzieliłam ich, bo jakoś nie widzę ich teraz razem. Wgl. Widzę w tym blogu tyle błędów.
Zastanawiałam się nad usunięciem wszystkich rozdziałów i pisaniem od nowa bo mam zupełnie inny zarys historii, ale jednak zrezygnowałam. Wgl. piszę tą notkę o 23:34 1 maja, wiec wybaczcie że nie ma składu i ładu.
Muszę Was o coś zapytać... Jesteście jeszcze tutaj?
Bo martwi mnie fakt że pod jednym z ostatnich rozdziałów jest 28 komentarzy a pod następnym tylko 17.... i to te 17 zbiera się i zbiera. Praktycznie wcale nie komentujecie, a wiedzcie że komentarz dodają weny i sprawiają olbrzymią przyjemność autorowi.
Dlatego proszę, komentujecie.
Jeszcze jedna sprawa: Najprawdopodobniej bd pisać kolejną historię, oczywiście Fremione nie zostawię, ale informuję Was że być może pojawi się coś zupełnie innego.
No i co jeszcze? To chyba tyle. Ale nie jestem pewna XD
+Mam dla Was wskazówkę, w rozdziałach zwracajcie uwagę na szczegóły.
a i najważniejsze chyba:
Od teraz rozdziały nie będą regularnie, ale mniej więcej będzie to w odstępach miesięcznych :)
Nie gniewajcie się, po prostu nie bardzo mam jak to inaczej zrobić.
Dobra to już definitywnie koniec :D
Pozdrawiam Was serdecznie ♥
~Clar ♥
Ps.Jak będziecie komentować to wklejcie na samym początku "♥.♥". Będę wiedziała ze przeczytaliście "od autora"
piątek, 12 kwietnia 2013
Rozdział 20
Hermiona
-Fred, miałam ten sam sen - powiedziałam z niepokojem.
-Domyśliłem się, ale kiedy przyjechaliśmy do twoich rodziców, nic im nie było - powiedział. Miał rację.
-Pewnie był to jakiś sens bez głębszego sensu - powiedziałam - Ale i tak musimy wrócić jak najszybciej, bo już długo nas nie ma, a mama będzie się martwić - powiedziałam. Ruszyliśmy z siatkami do domu. Po drodze śmialiśmy się i rozmawialiśmy.
Po kilku chwilach zakupy stały na blatach kuchennych.
Nagle, wszystko pociemniało i usłyszeliśmy śmiech. Ten rechot rozpoznałabym wszędzie. Śmiech Bellatrix rozchodził się po całym domu.
-Do rodziców, rodzeństwa i Harrego: Potrzebujemy pomocy. Bardzo szybko - szepnął do swojego patronusa, którego kilka sekund wcześniej przywołał, za pomocą różdżki.
-Ten śmiech dobiega z poddasza - powiedziałam i ruszyłam w tamtym kierunku.
•♦•♦•
HermionaNigdzie nie było śmierciożerców. Idioci włączyli magnetofon z nagraniem. Jednak wtedy ich zobaczyłam...
Podbiegłam do rodziców. Wyglądali jakby spali. Całe ubrania i ani jednej rysy.
-Oni sobie ze mnie żartują, zasnęli tutaj żeby mnie nabrać. Błagam, Fred powiedz, że mam rację, że oni tylko śpią - powiedziałam. Głos mi się łamał -Zaraz wstaną i mnie przytulą - wmawiałam sobie. Uklękłam i zaczęłam lekko klepać rodziców po policzkach. Nic to nie dawało. Reanimacja też nie miała sensu.
-Hermiono - zaczął delikatnie Rudzielec - Oni...
-Nie prawda. Oni żyją. Na pewno - powiedziałam. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogliby..., że mogliby nie żyć.
-Przykro mi - powiedział chłopak. Podszedł do mnie z zamiarem przytulenia. Jednak nie dane mu było mnie pocieszyć. Pobiegłam pod kominek w salonie. Na granatowym marmurze stały zdjęcie. Nasze zdjęcia... ostatnie... Zgarnęłam jak najwięcej fotografii do rąk i uciekłam do sypialni rodziców.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na błękitną pościel rodziców. Chciałam poczuć jeszcze raz ich zapach. Choćby ostatni.
•♦•♦•
Fred
Nie mogłem się pozbierać. Czułem się gorzej niż paskudnie. A skoro czułem się tak okropnie, to jak musi się czuć Hermiona? Musi być załamana, albo gorzej...
Wstałem z podłogi na poddaszu i poszedłem szukać Miony.
Wchodziła do pokoju, domyśliłem się, że to sypialnia jej rodziców. Również wszedłem do pomieszczenia.
-Kochanie - powiedziałem. W ułamku sekundy znalazłem się przy niej. Próbowałem ją podnieść, posadzić sobie na kolanach, ale zbyt kurczowo trzymała się łóżka. -Będzie dobrze - głaskałem ją po plecach. Wstała, ja też wstałem. Przeczesała ręką włosy, wytarła łzy z twarzy.
-Nie będzie dobrze, wiesz o tym- zaczęła spokojnie.
-Miona, wierz mi. Uporamy się z tym, razem - powiedziałem. Starałem się ją pocieszyć.
-Nie mydl mi oczy, nie będzie dobrze! Straciłam rodziców, obojga! Nie mam nikogo! Nie wiesz jak to jest! Masz szóstkę rodzeństwa, rodziców! A ja? Ja nie mam nikogo - prawie krzyczała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Może i nie wiedziałem jak to jest stracić rodziców, ale to nie znaczy, że ja nie mam uczuć!
-Masz mnie, masz Georga - jego imię wypowiedziałem przy drgnięciu oka.
-Teraz! Mam was teraz! Za miesiąc, może za dwa będę dla was obojętna! Nie będę miała na nic czasu, bo będę musiała pracować, żeby się utrzymać! W końcu umrę przedwcześnie z przemęczenia, albo zrobię się wredną zgryźliwą babą! I będę sama bo nikt nie chce się przyjaźnić z kimś takim - płakała i krzyczała - jednocześnie. Podszedłem do niej i ująłem jej twarz w dłonie.
-Dramatyzujesz. Oddychaj. Będzie dobrze, słyszysz? Będzie dobrze. Ja Fred Weasley obiecuję Ci że będzie dobrze - przekonywałem ją. Obróciła się i podparła plecami o ścianę.
-Fred chciałabym ci wierzyć, naprawdę. Ale sam zobacz., jak było z Angie - zapytała.
-Ale to było zupełnie co innego - chwytałem się tego co jeszcze zostało - A wracając do utrzymania. Przecież my ci pomożemy, Harry też się dorzuci, i to konto po rodzicach - powiedziałem.
-Nie będę brać od was żadnych pieniędzy! Mogłabym sprzedać ten dom i kupić nowy, mniejszy. Z konta oszczędnościowego i tak pewnie wszystko pójdzie na pogrzeb. Muszę pomyśleć - powiedziała spokojniej.
-Dobry pomysł, wracajmy do Nory - powiedziałem. Poszedłem szybko do pokojów po nasze bagaże i stanęliśmy pod kominkiem. Wyjąłem z kieszeni proszek fiu i podałem go Hermionie, nasze bagaże odesłałem do domu. Pierwsza teleportowała się Miona, chwile później zrobiłem to samo.
•♦•♦•
George (wcześniej)
Drzemałem u siebie w pokoju. Nagle coś mnie obudziło.
-Potrzebujemy pomocy, szybko- mówiło zwierzę. Olśniło mnie. Patronus Freda, a on jest z Hermioną! Zbiegłem szybko do kuchni. Na stole stała kartka.
-Świetnie wszyscy na zakupach i zostawili tylko mnie, śpiącego Georga - wydałem z siebie pomruk niezadowolenia.
Usłyszałem za sobą trzask w kominku. Pojawiła się Miona. Kamień spadł mi z serca. Miała zapuchnięte oczy, była jeszcze lekko czerwona. Nie zauważyła mnie pobiegła prosto do pokoju.
-Freddie, co jest - zapytałem brata, gdy tylko pojawił się w kominku. Smętnie usiadł przy stole w kuchni.
-Śmierciożercy zamordowali rodziców Miony - rzekł smutnie.
-A mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego Herma jest sama na górze, a ty siedzisz tu jak ostatni pajac - zapytałem. Nie doczekałem się odpowiedzi, pobiegłem na górę.
-Miona otwórz - mówiłem spokojnie. Szarpałem za klamkę. Po chwili odpuściła a ja odetchnąłem z ulgą. Wszedłem do pokoju i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała na parapecie, bez żadnych emocji. Po prostu siedziała i patrzyła się w oddal.
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Powróciłam ♥
Może nie jest to "Wielki powrót", ale ... Wiecie o co chodzi XD
Rozdział dedykuję oczywiście Karolinie ♥
Mogłam Was jeszcze potrzymać z tydzień może 2 albo trochę dłużej, ale ponieważ rozdział ma 2 i 1/3 strony w Wordzie (11) to nie trzymam Was i siebie dłużej i wstawiam :D
Nie powiem Wam kiedy rozdział. Na upartego jakbym się zebrała o mógłby być za godzinę, ale znam siebie i wiem że nie ma szans na następny dzisiaj :(
Następny będzie może, dłuższy, może krótszy, nie wiem :(
Wgl. Wali mi się na głowę miliard spraw i tak jakoś wychodzi, że nie umiem skleić kilku zdań :(
Pamiętajcie: Nigdy nie zostawię tego bloga*
*Chyba że umrę :)
Pozdrawiam ♥
~Clar ♥
-Oni sobie ze mnie żartują, zasnęli tutaj żeby mnie nabrać. Błagam, Fred powiedz, że mam rację, że oni tylko śpią - powiedziałam. Głos mi się łamał -Zaraz wstaną i mnie przytulą - wmawiałam sobie. Uklękłam i zaczęłam lekko klepać rodziców po policzkach. Nic to nie dawało. Reanimacja też nie miała sensu.
-Hermiono - zaczął delikatnie Rudzielec - Oni...
-Nie prawda. Oni żyją. Na pewno - powiedziałam. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogliby..., że mogliby nie żyć.
-Przykro mi - powiedział chłopak. Podszedł do mnie z zamiarem przytulenia. Jednak nie dane mu było mnie pocieszyć. Pobiegłam pod kominek w salonie. Na granatowym marmurze stały zdjęcie. Nasze zdjęcia... ostatnie... Zgarnęłam jak najwięcej fotografii do rąk i uciekłam do sypialni rodziców.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na błękitną pościel rodziców. Chciałam poczuć jeszcze raz ich zapach. Choćby ostatni.
•♦•♦•
Fred
Nie mogłem się pozbierać. Czułem się gorzej niż paskudnie. A skoro czułem się tak okropnie, to jak musi się czuć Hermiona? Musi być załamana, albo gorzej...
Wstałem z podłogi na poddaszu i poszedłem szukać Miony.
Wchodziła do pokoju, domyśliłem się, że to sypialnia jej rodziców. Również wszedłem do pomieszczenia.
-Kochanie - powiedziałem. W ułamku sekundy znalazłem się przy niej. Próbowałem ją podnieść, posadzić sobie na kolanach, ale zbyt kurczowo trzymała się łóżka. -Będzie dobrze - głaskałem ją po plecach. Wstała, ja też wstałem. Przeczesała ręką włosy, wytarła łzy z twarzy.
-Nie będzie dobrze, wiesz o tym- zaczęła spokojnie.
-Miona, wierz mi. Uporamy się z tym, razem - powiedziałem. Starałem się ją pocieszyć.
-Nie mydl mi oczy, nie będzie dobrze! Straciłam rodziców, obojga! Nie mam nikogo! Nie wiesz jak to jest! Masz szóstkę rodzeństwa, rodziców! A ja? Ja nie mam nikogo - prawie krzyczała. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Może i nie wiedziałem jak to jest stracić rodziców, ale to nie znaczy, że ja nie mam uczuć!
-Masz mnie, masz Georga - jego imię wypowiedziałem przy drgnięciu oka.
-Teraz! Mam was teraz! Za miesiąc, może za dwa będę dla was obojętna! Nie będę miała na nic czasu, bo będę musiała pracować, żeby się utrzymać! W końcu umrę przedwcześnie z przemęczenia, albo zrobię się wredną zgryźliwą babą! I będę sama bo nikt nie chce się przyjaźnić z kimś takim - płakała i krzyczała - jednocześnie. Podszedłem do niej i ująłem jej twarz w dłonie.
-Dramatyzujesz. Oddychaj. Będzie dobrze, słyszysz? Będzie dobrze. Ja Fred Weasley obiecuję Ci że będzie dobrze - przekonywałem ją. Obróciła się i podparła plecami o ścianę.
-Fred chciałabym ci wierzyć, naprawdę. Ale sam zobacz., jak było z Angie - zapytała.
-Ale to było zupełnie co innego - chwytałem się tego co jeszcze zostało - A wracając do utrzymania. Przecież my ci pomożemy, Harry też się dorzuci, i to konto po rodzicach - powiedziałem.
-Nie będę brać od was żadnych pieniędzy! Mogłabym sprzedać ten dom i kupić nowy, mniejszy. Z konta oszczędnościowego i tak pewnie wszystko pójdzie na pogrzeb. Muszę pomyśleć - powiedziała spokojniej.
-Dobry pomysł, wracajmy do Nory - powiedziałem. Poszedłem szybko do pokojów po nasze bagaże i stanęliśmy pod kominkiem. Wyjąłem z kieszeni proszek fiu i podałem go Hermionie, nasze bagaże odesłałem do domu. Pierwsza teleportowała się Miona, chwile później zrobiłem to samo.
•♦•♦•
George (wcześniej)
Drzemałem u siebie w pokoju. Nagle coś mnie obudziło.
-Potrzebujemy pomocy, szybko- mówiło zwierzę. Olśniło mnie. Patronus Freda, a on jest z Hermioną! Zbiegłem szybko do kuchni. Na stole stała kartka.
-Świetnie wszyscy na zakupach i zostawili tylko mnie, śpiącego Georga - wydałem z siebie pomruk niezadowolenia.
Usłyszałem za sobą trzask w kominku. Pojawiła się Miona. Kamień spadł mi z serca. Miała zapuchnięte oczy, była jeszcze lekko czerwona. Nie zauważyła mnie pobiegła prosto do pokoju.
-Freddie, co jest - zapytałem brata, gdy tylko pojawił się w kominku. Smętnie usiadł przy stole w kuchni.
-Śmierciożercy zamordowali rodziców Miony - rzekł smutnie.
-A mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego Herma jest sama na górze, a ty siedzisz tu jak ostatni pajac - zapytałem. Nie doczekałem się odpowiedzi, pobiegłem na górę.
-Miona otwórz - mówiłem spokojnie. Szarpałem za klamkę. Po chwili odpuściła a ja odetchnąłem z ulgą. Wszedłem do pokoju i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała na parapecie, bez żadnych emocji. Po prostu siedziała i patrzyła się w oddal.
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Powróciłam ♥
Może nie jest to "Wielki powrót", ale ... Wiecie o co chodzi XD
Rozdział dedykuję oczywiście Karolinie ♥
Mogłam Was jeszcze potrzymać z tydzień może 2 albo trochę dłużej, ale ponieważ rozdział ma 2 i 1/3 strony w Wordzie (11) to nie trzymam Was i siebie dłużej i wstawiam :D
Nie powiem Wam kiedy rozdział. Na upartego jakbym się zebrała o mógłby być za godzinę, ale znam siebie i wiem że nie ma szans na następny dzisiaj :(
Następny będzie może, dłuższy, może krótszy, nie wiem :(
Wgl. Wali mi się na głowę miliard spraw i tak jakoś wychodzi, że nie umiem skleić kilku zdań :(
Pamiętajcie: Nigdy nie zostawię tego bloga*
*Chyba że umrę :)
Pozdrawiam ♥
~Clar ♥
piątek, 22 marca 2013
Rozdział 19
Coś się zepsuło, i nie wyświetla się, że jest nowy rozdział na innych blogach. Więc wybaczcie jeżeli nie wiedzieliście o nowym rozdziale :(
_________________________________________
•♦•♦•
_________________________________________
Hermiona
Razem z Fredem otworzyliśmy oczy ze zdziwienia. Dom lśnił czystością. Normalnie też nie było tu brudno, zawsze było czysto. Ale teraz... Było tak czysto jakby przyjeżdżała Królowa Anglii.
-Wow - wydukał Fred. Oczy miał jak pięciocentówki. On też nie mógł zrozumieć czemu tu jest tak czysto.
-Mamo- krzyknęłam.
-Hermiona? To ty - również krzyczała.
-To ja, zajedź na dół - od krzyczałam jej. Zeszła powoli po schodach. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
-Mamo to jest Fred, Fred to moja mama - przedstawiłam ich sobie.
-Bardzo miło mi ciebie poznać-podała rękę chłopakowi. - Jak się domyślam jesteś chłopakiem mojej córki - dodała. Modliłam się w duchu, żeby go polubiła.
-Tak proszę pani. Pani córka jest najwspanialszą dziewczyną na świecie - powiedział. Zarumieniłam się lekko.
-To bardzo miłe. Uważam, ze dzięki tobie, moja córka będzie szczęśliwa - powiedziała.
-Już jestem szczęśliwa - odpowiedziałam. Przy Fredzie zapominałam o całym nieszczęściu. O walce Wybrańca z Voldemortem, o śmierciożercach. O innych problemach. Po prostu o wszystkim.
-Cieszę się - powiedziała moja rodzicielka - Zaprowadź proszę Freda do pokoju gościnnego - dokończyła.
Rudzielec wziął swój kufer i poszedł za mną. Gdy weszliśmy do pokoju był smutny.
-Miona, jak ja będę bez ciebie wytrzymywał około 10 godzin - zapytał. Zrozumiałam, że chodziło mu o noce.
-Wytrzymasz, wierzę w ciebie. To tylko kilka nocy - powiedziałam pokrzepiająco i poklepałam go po plecach.
-Ledwo wytrzymuję, kiedy mrugam. Nie mogę wytrzymać kiedy ten ułamek sekundy cię nie widzę -powiedział. Spojrzałam na niego podejrzanie. To było słodkie, ale czasem aż za bardzo. Zastanowiłam się.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem - zapytałam szukając różdżki.
-Ej no Miona, wyluzuj to ja Fred - powiedział.
-Tak? To powiedz coś co może wiedzieć tylko Fred - zażądałam.
-To ja Fred Weasley, który cię kocha, i z miłości do ciebie pisał listy i zamieniał się w swoją własną siostrę, żeby mógł z tobą porozmawiać - powiedział. Zamurowało mnie. Ta sprawa jeszcze czasami mnie dręczyła. Ale potwierdziła, że to na pewno mój rudzielec.
-Dobra, to ty - pocałowałam go lekko -ale wolę prawdziwego ciebie.
-Ok - odpowiedział.
Fred
Zmieniłem się. Kiedyś razem z bratem spędzaliśmy każdą wolną chwilę na robieniu żartów, lub ich wymyślaniu. Myśleliśmy o przyszłości. W tej przyszłości nie braliśmy pod uwagę żadnych dziewczyn. Plan był prosty. Ja, George i nasz własny sklep na pokątnej. A teraz byłem zakochany w Hermionie. Oddaliliśmy się z moim bratem. Teraz dbałem o dziewczynę. Brakowało mi dawnego siebie. Chciałbym móc jakoś połączyć starego siebie i nowego siebie.
-Zostawię kufer, ok - zapytałem. Pokiwała głową. Wszedłem do pomieszczenia i rozejrzałem się po nim.
W przeciwieństwie do ciemnej kolorystyki w salonie. Tu było zdecydowanie jaśniej. Blado niebieskie ściany i białe zasłony idealnie pasowały do białej pościeli na dużym, dwuosobowym łóżku. Biurko i szafa stały na prostopadłym boku pokoju.
Jasne drzwi otworzyły się.
-Fred rusz się, idziemy na zakupy - powiedziała dziewczyna.
-Zakupy, wiesz że nie wytrzymam łażenia po sklepach z babskimi ciuchami - powiedziałam zrezygnowany.
-Zakupy do domu. Warzywa, pieczywo, świta ci coś - zapytała ironicznie. Odetchnąłem z ulgą.
-Już się bałem. Co mamy kupić -zapytałem.
-Powiem ci po drodze, chodźmy - powiedziała. Wzięła mnie za rękę i wszyliśmy z pokoju.
•♦•♦•
Hermiona
Spojrzałam na listę.
- ziemniaki - zielone ogórki -pomarańcze
- banany - jabłka
- truskawki - maliny
- szczypiorek - pomidory
- chleb - bułki
- woda - sok
-Najpierw chodźmy do warzywnego - powiedziałam. Ruszyliśmy po dosyć zatłoczonej ulicy. W małym straganem z zielonym szyldem, na którym wisiały wiśnie i gruszka znaleźliśmy się 3 minuty później. Starszy sprzedawca - Steve prowadził ten sklep odkąd tylko pamiętam. Od małego chodziłam z mamą na zakupy.
-Hermiona, dobrze cie widzieć. Dawno cie nie było - powiedział. Steve był czarodziejem. Jednak po ukończeniu Hogwartu wrócił do zwykłego życia. Wiadomo, od czasu do czasu pomagał sobie czarami, ale przecież nikt u nie zabroni.
-Pana również, wie pan szkoła - spojrzałam na niego znacząco. Wiedział że byłam czarodziejką. Fred patrzył lekko zdezorientowany na naszą rozmowę.
-No tak, a ten tu to twój chłopak - zapytał kiwając głową na Rudzielca. Uśmiechnęłam się.
-Tak. Poznaliśmy się w szkole - powiedziałam.
-Zagadałem cie, przepraszam. Co podać - zapytał. Podałam mu listę. Pakował po kolei wszystkie warzywa i owoce z listy.
-To będzie osiemnaście funtów. Wpadnij kiedyś z chłopakiem na herbatę - uśmiechnął się. Podałam mu banknot dwudziesto-funtowy.
-Reszty nie trzeba - uśmiechnęłam się. Staruszek pokiwał z politowaniem głową, wiedział, że i tak nie przyjmę reszty. Uśmiechnięta pożegnałam się ze sprzedawcą i razem z Fredem ruszyliśmy po resztę zakupów. W piekarni zawsze pachniało ciepłymi bułkami. Akurat trafiliśmy idealnie na ciepłe pieczywo. Margaret była właścicielką piekarni od 3 lat. Przejęła ją po swoich rodzicach, którzy z powodów zdrowotnych, nie mogli prowadzić dłużej piekarni Serdeczna, zawsze uśmiechnięta, młoda kobieta. Miała męża i syna, którzy pomagali jej jak tylko mogli. To przy zajmowaniu się domem, to przy opiece nad rodzicami Margaret lub przy sprawach z piekarnią. Zawsze mogła liczyć na swoją rodzinę.
Stanęliśmy z rudzielcem w kolejce. Rozmawialiśmy i kiedy w końcu zapłaciłam za pieczywo wyszliśmy z piekarni.
-Co nam jeszcze zostało - zapytał Rudowłosy chłopak. Spojrzałam na listę.
-Woda i sok - odpowiedziałam. Uśmiechnął się.
-Uwielbiam twój uśmiech - powiedziałam.
-To dzięki tobie on istnieje - odpowiedział, znowu się uśmiechając.
-To słodkie, ale nie zapominaj, że wcześniej też się uśmiechałeś - powiedziałam.
-Ale to był uśmiech powodowany robieniem żartów, a teraz uśmiecham się bo cię widzę - odpowiedział. Pokiwałam z rozbawieniem głową.
-Chodźmy po te napoje i wracajmy, ty mój Romeo - dodałam, cały czas się uśmiechając.
-Skoro ja jestem twoim Romeo, to ty moją Julią - powiedział. Stanęłam. Zamurowało mnie.
-Znasz Romea i Julię - zapytałam.
-Raz czytałem, wcześniej. Chciałem ci zaimponować, więc przeczytałem książkę, którą tak bardzo lubisz - powiedział. Fred Weasley, przeczytał powieść Szekspira, żeby mi zaimponować? Byłam w siódmym niebie. Pocałowałam go. Nie zwracałam uwagi na to, że stoimy na środku placu i że ludzie się na nas dziwnie patrzą. Nie obchodziło mnie to. Ważne, że miałam Freda.
-Kocham cię - powiedział odrywając soje usta od moich.
-Ja bardziej - powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka i nagle zobaczyłam Georga. Potrząsnęłam głową. Dlaczego drugi bliźniak zakłócał mi myśli kiedy byłam z Fredem?
-Nie bo ja, ale nie będziemy się teraz o to kłócić. Chodźmy kupić napoje - jak powiedział, tak zrobiliśmy. Weszliśmy do całkiem sporego sklepu. Było tam wszystko.
-Co podać - zapytała kobieta. Nie znałam jej. Wyglądała na miłą.
-Poproszę sok Jabłkowo-pomarańczowy i wodę gazowaną - powiedziałam. Podała mi napoje, zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu. Nagle przypomniała mi się poprzednia noc.
-Fred, jeżeli mogę wiedzieć, co ci się przyśniło, kiedy przybiegłeś do mnie do pokoju i uspakajałeś mnie - zapytałam. Nie wiem czemu akurat teraz. Chłopak posmutniał.
-Śniła mi się śmierć twoich rodziców - powiedział. Zamurowało mnie. Ten sam sen? Ten sam koszmar? Jak to możliwe i o co tu chodzi....
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Rozdział z dedykacją dla Karoliny ♥
Jest rozdział 19. Męczyłam się z nim długo, bardzo długo. (15 dni O.o)
Ale myślę, że było warto. Jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów ♥
Wszyscy sklepikarze są wymyśleni, nie wiem czy będą mieli jakieś ważne role w opowiadaniu, może tak, może nie...
Wzięłam się za przepisywanie bloga do zeszytu, żebym mogła pisać wszędzie i zawsze bez internetu. Na razie kiepsko mi idzie, no ale. Bywa. I tak przepisuje te pierwsze rozdziały i przepisuje i stwierdzam, ze to jest beznadziejne! Zwłaszcza te pierwsze rozdziały. Normalnie Koszmar...
Chciałam wprowadzić zmiany, ale na początku to były takie szczegóły a teraz mogłyby mieć olbrzymie znaczenie. Więc nie zmieniam i zostawiam tak jak jest :D
Rozdziały będą wolniej, zdecydowanie wolniej, zresztą. Co będzie to będzie ♥
Na zakończenie rozdziału miałam 5 pomysłów.Ta końcówka jest bez sensu bo możliwość jest prosta-telepatia, ale taki mi się podoba ta końcówką więc zostawiam tak jak jest :D Pewnie będę, żałować, ze wybrałam akurat to zakończenie, ale co mi tam. W końcu od czego jest opcja 'Aktualizuj' ?
No dobra. To chyba tyle. Rozpisałam się :D
Pozdrawiam ♥
~Clar ♥
Ps. Usunęłam TVB, bo mi się coś pochrzaniło, z kolejnością postów :(
Ps 2 - edit: Drugi raz dodaję, bo znowu. Coś się pochrzaniło :/
-Fred rusz się, idziemy na zakupy - powiedziała dziewczyna.
-Zakupy, wiesz że nie wytrzymam łażenia po sklepach z babskimi ciuchami - powiedziałam zrezygnowany.
-Zakupy do domu. Warzywa, pieczywo, świta ci coś - zapytała ironicznie. Odetchnąłem z ulgą.
-Już się bałem. Co mamy kupić -zapytałem.
-Powiem ci po drodze, chodźmy - powiedziała. Wzięła mnie za rękę i wszyliśmy z pokoju.
•♦•♦•
Hermiona
Spojrzałam na listę.
- ziemniaki - zielone ogórki -pomarańcze
- banany - jabłka
- truskawki - maliny
- szczypiorek - pomidory
- chleb - bułki
- woda - sok
-Najpierw chodźmy do warzywnego - powiedziałam. Ruszyliśmy po dosyć zatłoczonej ulicy. W małym straganem z zielonym szyldem, na którym wisiały wiśnie i gruszka znaleźliśmy się 3 minuty później. Starszy sprzedawca - Steve prowadził ten sklep odkąd tylko pamiętam. Od małego chodziłam z mamą na zakupy.
-Hermiona, dobrze cie widzieć. Dawno cie nie było - powiedział. Steve był czarodziejem. Jednak po ukończeniu Hogwartu wrócił do zwykłego życia. Wiadomo, od czasu do czasu pomagał sobie czarami, ale przecież nikt u nie zabroni.
-Pana również, wie pan szkoła - spojrzałam na niego znacząco. Wiedział że byłam czarodziejką. Fred patrzył lekko zdezorientowany na naszą rozmowę.
-No tak, a ten tu to twój chłopak - zapytał kiwając głową na Rudzielca. Uśmiechnęłam się.
-Tak. Poznaliśmy się w szkole - powiedziałam.
-Zagadałem cie, przepraszam. Co podać - zapytał. Podałam mu listę. Pakował po kolei wszystkie warzywa i owoce z listy.
-To będzie osiemnaście funtów. Wpadnij kiedyś z chłopakiem na herbatę - uśmiechnął się. Podałam mu banknot dwudziesto-funtowy.
-Reszty nie trzeba - uśmiechnęłam się. Staruszek pokiwał z politowaniem głową, wiedział, że i tak nie przyjmę reszty. Uśmiechnięta pożegnałam się ze sprzedawcą i razem z Fredem ruszyliśmy po resztę zakupów. W piekarni zawsze pachniało ciepłymi bułkami. Akurat trafiliśmy idealnie na ciepłe pieczywo. Margaret była właścicielką piekarni od 3 lat. Przejęła ją po swoich rodzicach, którzy z powodów zdrowotnych, nie mogli prowadzić dłużej piekarni Serdeczna, zawsze uśmiechnięta, młoda kobieta. Miała męża i syna, którzy pomagali jej jak tylko mogli. To przy zajmowaniu się domem, to przy opiece nad rodzicami Margaret lub przy sprawach z piekarnią. Zawsze mogła liczyć na swoją rodzinę.
Stanęliśmy z rudzielcem w kolejce. Rozmawialiśmy i kiedy w końcu zapłaciłam za pieczywo wyszliśmy z piekarni.
-Co nam jeszcze zostało - zapytał Rudowłosy chłopak. Spojrzałam na listę.
-Woda i sok - odpowiedziałam. Uśmiechnął się.
-Uwielbiam twój uśmiech - powiedziałam.
-To dzięki tobie on istnieje - odpowiedział, znowu się uśmiechając.
-To słodkie, ale nie zapominaj, że wcześniej też się uśmiechałeś - powiedziałam.
-Ale to był uśmiech powodowany robieniem żartów, a teraz uśmiecham się bo cię widzę - odpowiedział. Pokiwałam z rozbawieniem głową.
-Chodźmy po te napoje i wracajmy, ty mój Romeo - dodałam, cały czas się uśmiechając.
-Skoro ja jestem twoim Romeo, to ty moją Julią - powiedział. Stanęłam. Zamurowało mnie.
-Znasz Romea i Julię - zapytałam.
-Raz czytałem, wcześniej. Chciałem ci zaimponować, więc przeczytałem książkę, którą tak bardzo lubisz - powiedział. Fred Weasley, przeczytał powieść Szekspira, żeby mi zaimponować? Byłam w siódmym niebie. Pocałowałam go. Nie zwracałam uwagi na to, że stoimy na środku placu i że ludzie się na nas dziwnie patrzą. Nie obchodziło mnie to. Ważne, że miałam Freda.
-Kocham cię - powiedział odrywając soje usta od moich.
-Ja bardziej - powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka i nagle zobaczyłam Georga. Potrząsnęłam głową. Dlaczego drugi bliźniak zakłócał mi myśli kiedy byłam z Fredem?
-Nie bo ja, ale nie będziemy się teraz o to kłócić. Chodźmy kupić napoje - jak powiedział, tak zrobiliśmy. Weszliśmy do całkiem sporego sklepu. Było tam wszystko.
-Co podać - zapytała kobieta. Nie znałam jej. Wyglądała na miłą.
-Poproszę sok Jabłkowo-pomarańczowy i wodę gazowaną - powiedziałam. Podała mi napoje, zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu. Nagle przypomniała mi się poprzednia noc.
-Fred, jeżeli mogę wiedzieć, co ci się przyśniło, kiedy przybiegłeś do mnie do pokoju i uspakajałeś mnie - zapytałam. Nie wiem czemu akurat teraz. Chłopak posmutniał.
-Śniła mi się śmierć twoich rodziców - powiedział. Zamurowało mnie. Ten sam sen? Ten sam koszmar? Jak to możliwe i o co tu chodzi....
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Rozdział z dedykacją dla Karoliny ♥
Jest rozdział 19. Męczyłam się z nim długo, bardzo długo. (15 dni O.o)
Ale myślę, że było warto. Jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów ♥
Wszyscy sklepikarze są wymyśleni, nie wiem czy będą mieli jakieś ważne role w opowiadaniu, może tak, może nie...
Wzięłam się za przepisywanie bloga do zeszytu, żebym mogła pisać wszędzie i zawsze bez internetu. Na razie kiepsko mi idzie, no ale. Bywa. I tak przepisuje te pierwsze rozdziały i przepisuje i stwierdzam, ze to jest beznadziejne! Zwłaszcza te pierwsze rozdziały. Normalnie Koszmar...
Chciałam wprowadzić zmiany, ale na początku to były takie szczegóły a teraz mogłyby mieć olbrzymie znaczenie. Więc nie zmieniam i zostawiam tak jak jest :D
Rozdziały będą wolniej, zdecydowanie wolniej, zresztą. Co będzie to będzie ♥
Na zakończenie rozdziału miałam 5 pomysłów.Ta końcówka jest bez sensu bo możliwość jest prosta-telepatia, ale taki mi się podoba ta końcówką więc zostawiam tak jak jest :D Pewnie będę, żałować, ze wybrałam akurat to zakończenie, ale co mi tam. W końcu od czego jest opcja 'Aktualizuj' ?
No dobra. To chyba tyle. Rozpisałam się :D
Pozdrawiam ♥
~Clar ♥
Ps. Usunęłam TVB, bo mi się coś pochrzaniło, z kolejnością postów :(
Ps 2 - edit: Drugi raz dodaję, bo znowu. Coś się pochrzaniło :/
czwartek, 7 marca 2013
Rozdział 18
Po zachodzie słońca niebo ponownie zmieniło swą barwę. Czerwono-pomarańczowe chmury zostały zastąpione niebiesko-fioletowymi obłoczkami. Nad horyzontem pojawiał się srebrny księżyc. Gwiazdy rozpoczynały taniec na pięknym niebie...
Hermiona
Rozeszliśmy się. Ginny była u swojego chłopaka. Ron siedział w kuchni, a bliźniacy u siebie. Poszłam do mojego i Gin pokoju i usiadłam na kanapie.
-Nie znam tej dziewczyny. Ogólnie pierwszy raz o niej słyszę. Jednak to i tak nie zmienia fakty, że jest mi przykro. Pewnie Katherine i Charlie są załamani. Stracili dziecko. Ron mnie bardzo zdenerwował. Jego brat z żoną stracili dziecko a on przejmował się, że go nie zabrali ze sobą?
Zachował się gorzej niż pięcioletnie dziecko. Zresztą to nie pierwszy raz - westchnęłam.
Nigdy nie mogłam wystarczająco długo pomyśleć. Zawsze ktoś mi przerywał. Tym razem zrobił to Fred, który przyszedł do pokoju.
-Hej słońce pojedziemy jutro do twoich rodziców, ok? Z mamą już wszystko ustaliłem. Spakuj się, wyjeżdżamy z samego rana. - powiedział. Cieszyłam się. Po długim okresie, nareszcie zobaczę moich rodziców.
-Dobrze -odpowiedziałam - Słodkich snów - dodałam. Uśmiechnęłam się.
-Tobie też - powiedział i pocałował mnie lekko. Kiedy wyszedł z pokoju ziewnęłam. Poszłam do łazienki i po wykonaniu wszystkich czynności położyłam się do łóżka. Nie byłam zmęczona. Poleżałam pół godziny i przeniosłam się do innego świata.
Siedzieliśmy w jakimś pomieszczeniu. Rozejrzałam się po nim. Było duże i schludne. Zasłony i kanapa były błękitne. Granatowy dywan i ściany dodawały pokoju uroku. Kominek przy ścianie dodawał przytulności. Całość wyglądała idealnie. Po chwili poznałam to miejsce. To był mój dom.
-Freddie, gdzie są moi rodzice - zapytałam. Nie opowiedział przytulił mnie i zaczął głaskać mnie po głowie. Nucił jakąś bliżej nieokreśloną melodyjkę.
-Fred, powiedz mi o co chodzi - zażądałam. On tylko kiwnął głową w kierunku kuchni, która była złączona z dużym pokojem. Wtedy ich zobaczyłam. Moi rodzice byli cali we krwi. Po wyswobodzeniu się z ramion Freda niechętnie pobiegłam w ich stronę. Przed śmiercią byli torturowani. I to dosyć ostro. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się naprawdę wydarzyło. Wybiegłam przed dom i zaczęłam płakać. W ułamku sekundy Fred był już przy mnie.
Obudziłam się tak szybko jak zasnęłam. Jedna kwestia się zgadzała. Fred trzymał mnie w ramionach. Nie wiem ile tak siedzieliśmy.
-Będzie dobrze- powiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że płakałam i się trzęsłam.
-F.f.fred c.c.co t.t.ty t.tu r.rob.robisz - zapytałam. Jąkałam się.
-Miałem koszmar i się obudziłem. Miałem przeczucie, że mnie potrzebujesz i miałem rację - uśmiechnął się blado.
•♦•♦•
Fred (trochę wcześniej)
Koło 1 w nocy obudziłem się przerażony. Miałem koszmar.
-Hermiona, Hermiona cię potrzebuje - mówił głos w mojej głowie. Jeżeli mieliśmy ten sam sen to na pewno mnie potrzebuje. Poszedłem jak najszybciej do pokoju dziewczyn. Miona trzęsła się i płakała. W ułamku sekundy znalazłem się przy niej. Podniosłem ją i posadziłem sobie na kolanach. Przytulałem ją, głaskałem po głowie. Nic to nie dawało. W końcu obudziła się.
-Będzie dobrze- powiedziałem.
-F.f.fred c.c.co t.t.ty t.tu r.rob.robisz - zapytała. Jąkała się. Nie dziwiło mnie to.
Miałem koszmar i się obudziłem. Miałem przeczucie, że mnie potrzebujesz i miałem rację - uśmiechnąłem się blado.
-Dziękuję - powiedziała. Wtuliła się we mnie. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. I na razie tak się zapowiadało. Mijały godziny...
•♦•♦•
5 godzin później
Hermiona
Oboje spaliśmy. Co dziwne na siedząco. Nie śniła mi się już śmierć rodziców. Właściwie to nic mi się nie śniło. Obudziliśmy się.
-Pójdę się przebrać i widzimy się zaraz na śniadaniu. Będę tęsknić- powiedział i wyszedł.
-Ja bardziej- krzyknęłam za nim.
-Nieprawda - wrócił się.
-Właśnie że tak - odpowiedziałam. Uśmiechnął się. pokiwał przecząco głową i wyszedł. W łazience wykonałam wszystkie czynności. Kiedy byłam gotowa zeszłam na śniadanie. Po drodze dołączył do mnie rudzielec. Fred usiadł obok brata. Usiadłam po stronie Georga, gdyż miejsce obok Freda było już zajęte. Zjedliśmy w spokoju kanapki i razem z chłopakiem ruszyliśmy po kufry z rzeczami.
-Fred, jak się dostaniemy do moich rodziców- zapytałam.
-Mój tata zaproponował, że nas podwiezie do centrum, i tak musi tam coś załatwić - odpowiedział. Po kilku minutach nasze bagaże były w samochodzie. Usiedliśmy na tylnych siedzeniach.
-Miona, a co jeżeli uznają, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry? Co jeżeli zakażą ci się ze mną widywać- pytał. Zastanowiłam się. Chwyciłam go za rękę.
-To wtedy zignoruję ich zakaz i ucieknę z domu. Bo cię kocham - odpowiedziałam. Pocałowałam go w policzek.
-Czyli mogę w razie czego przylecieć po Ciebie na miotle i razem uciekniemy do Francji-zapytał.
-Podoba mi się ten pomysł - uśmiechnęłam się. Nie zauważyliśmy kiedy pan Weasley powiedział nam, że już jesteśmy w centrum. Kufry nie były ciężkie. Powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Idąc rozmawialiśmy o wszystkim.
-Jeszcze miesiąc i wracamy do szkoły-powiedział. Jak mogłabym zapomnieć.
-Wiem. A co jeśli zepsuję ci reputacje w Hogwarcie- zapytałam. Tym razem to ja się martwiłam o przyszłość.
-Nie obchodzi mnie to. Najważniejsze, że jestem z tobą - odpowiedział. Ta odpowiedź zdecydowanie mi się podobała. Doszliśmy do domu. Był to jasny dwupiętrowy dom o skomplikowanym kształcie. Podwórko nie było małe. Do dużych też nie należało. Było idealne. Tylną część podwórza zajmowały drzewa, z przodu zaś rosły ozdobne kwiaty i warzywa. Przez całą uliczkę ciągnęły się domy. Weszliśmy przez piękne drewniane drzwi i położyliśmy kufry na podłodze. Oboje otworzyliśmy szerzej oczy ze zdziwienia.
•♦•♦•••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦
-Fred, jak się dostaniemy do moich rodziców- zapytałam.
-Mój tata zaproponował, że nas podwiezie do centrum, i tak musi tam coś załatwić - odpowiedział. Po kilku minutach nasze bagaże były w samochodzie. Usiedliśmy na tylnych siedzeniach.
-Miona, a co jeżeli uznają, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry? Co jeżeli zakażą ci się ze mną widywać- pytał. Zastanowiłam się. Chwyciłam go za rękę.
-To wtedy zignoruję ich zakaz i ucieknę z domu. Bo cię kocham - odpowiedziałam. Pocałowałam go w policzek.
-Czyli mogę w razie czego przylecieć po Ciebie na miotle i razem uciekniemy do Francji-zapytał.
-Podoba mi się ten pomysł - uśmiechnęłam się. Nie zauważyliśmy kiedy pan Weasley powiedział nam, że już jesteśmy w centrum. Kufry nie były ciężkie. Powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Idąc rozmawialiśmy o wszystkim.
-Jeszcze miesiąc i wracamy do szkoły-powiedział. Jak mogłabym zapomnieć.
-Wiem. A co jeśli zepsuję ci reputacje w Hogwarcie- zapytałam. Tym razem to ja się martwiłam o przyszłość.
-Nie obchodzi mnie to. Najważniejsze, że jestem z tobą - odpowiedział. Ta odpowiedź zdecydowanie mi się podobała. Doszliśmy do domu. Był to jasny dwupiętrowy dom o skomplikowanym kształcie. Podwórko nie było małe. Do dużych też nie należało. Było idealne. Tylną część podwórza zajmowały drzewa, z przodu zaś rosły ozdobne kwiaty i warzywa. Przez całą uliczkę ciągnęły się domy. Weszliśmy przez piękne drewniane drzwi i położyliśmy kufry na podłodze. Oboje otworzyliśmy szerzej oczy ze zdziwienia.
•♦•♦•••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦
Dedykacja dla Karoliny ♥
Niespodzianka!
Niespodzianka!
Ten rozdział wstawiam z okazji 5 tysięcy wyświetleń♡
Dziękuje Wam za to♥
Nie było 15 komentarzy, szantaż mi nie wyszedł :( To chyba po prostu jeszcze nie jest czas na szantaż :D
Zapomniałam napisać, że Hermiona pisała list do rodziców, ze przyjeżdża XD trudno :D
Podoba mi się ten rozdział. Nawet...
Krótki, ale nie chciałam wypisać wszystkiego na ten jeden rozdział. Nie gniewajcie się.
No i jeszcze coś: Jak zwykle zamieszałam, pomieszałam itd. Ale wprowadziłam pewną zmianę.
Fred idzie na 6 rok a Hermiona na 5.
Nie będzie turnieju. Stwierdziłam, że więcej mogę napisać jak będą o rok starsi :D
Nie gniewajcie się. Wiem, że trochę za późno, ale no cóż...
Nie gniewajcie się :D
~Clar ♥
wtorek, 5 marca 2013
Rozdział 17
George
Patrzyłem przez okno. Chciałem pomyśleć. I wtedy zobaczyłem ich. Trzymali się za ręce, czyli się pogodzili. Od razu poczułem się gorzej. Gdzieś tam w podświadomości miałem jednak nadzieję, że to ja będę z Mionką. Ale to mój brat z nią jest, więc ja muszę się wycofać.
Kopnąłem ze złości w krzesło.
-Dlaczego to on zawsze musi mieć lepiej? Zawsze ma fajniejsze dziewczyny. Wszyscy lubią go bardziej. Zawsze jet Fred i George, nigdy George i Fred. I dalej tak jest. Ma Mionę - pomyślałem. Byłem zły. W końcu taka prawda...
Hermiona
Wybaczyłam mu. Nie żałuje. Dałam mu szanse. Tylko żeby jej nie zmarnował.
-Wybaczysz mi na chwilę - zapytał. Kiwnęłam głową. Pobiegł kilka, może kilkanaście metrów dalej.
Po chwili usłyszałam skakanie i "Wybaczyła mi, wybaczyła mi. Nareszcie mi wybaczyła".
Zaśmiałam się. To było słodkie. Nie wiedziałam, ze aż tak mu na mnie zależy...
-Tak bardzo mi na tobie zależy- powiedział gdy wrócił. Czułam jak moje serce przyspiesza. Wpadłam na pomysł.
-Freddie, może pojechałbyś ze mną do rodziców? Dawno ich nie widziałam - poprosiłam go. 10 miesięcy każdego roku od trzech lat siedzę w Hogwarcie. Muszę się z nimi zobaczyć. Chociaż na kilka dni.
-Jasne, że pojadę - uśmiechnął się. -Czy my jesteśmy razem, tak oficjalnie - zapytał. W odpowiedzi lekko go pocałowałam. -To znaczy tak - zapytał. Uśmiechnęłam się.
-Domyśl się - odpowiedziałam, dalej się uśmiechając -Może wracajmy -zapytałam. Pomimo tego, że był lipiec wiał lekki, chłodny wiatr. Przynajmniej dzisiaj. Fred chwycił mnie za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę Nory. Za domem akurat zachodziło słońce. Wyglądało to wspaniale.
W salonie siedzieli wszyscy. Grali w eksplodującego durnia. Ron był cały w mazi. Nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy. Fred odchrząknął. Wszyscy spojrzeli się w naszym kierunku. Emocje były różne, gdy zobaczyli nasze splecione dłonie. Ginny od razu się rozpromieniła. Zeszła z kolan Harrego i przytuliła mnie. Przy okazji szepnęła:
-Wiedziałam, że tak będzie - uśmiechnęła się. Harry i Ron byli na początku zdziwieni, potem też się ucieszyli. Na twarzy Georga nie mogłam wyczytać żadnych emocji. Może był zły, może smutny, może zdziwiony lub ...zazdrosny? Nie, nie, nie to ostatnie nie wchodzi w grę.
Razem z Rudzielcem dołączyliśmy się do gry. Nie wiem ile graliśmy. Godzinę, może dwie lub trzy. Jednak po tym nieokreślonym czasie drzwi otworzyły się. Stali w nich państwo Weasley.
Byli smutni. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam Artura i Molly smutnych...
-Dzieci, usiądźcie - powiedziała kobieta. Spojrzeliśmy się po sobie.
-Mamo przecież siedzimy - powiedział Ron. Ich mama nawet na niego nie nakrzyczała. Była zbyt przygnębiona.
-Katherine* była w ciąży - zaczęła.
-Jak to była i jaka Katherine. Czy ja o czymś nie wiem - zapytałam. To nie logiczne. Jednego dnia jest w ciąży, a drugiego nie...
Jest tylko jedna możliwość.
-Ona poroniła. A czy nikt ci nie powiedział kto to Kat? To żona Charliego. - dokończył mężczyzna. To właśnie było to wyjście...
-Nie wiedziałam. Biedna Kat - powiedziałam. Szkoda mi jej było. Popatrzyłam po przyjaciołach. Ronald zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało.
-Mamo? Tato? Byliście w Rumuni, bez nas - zapytał był lekko zły. Jak usłyszałam jego słowa też byłam zła. Kobieta poroniła a on się martwi, ze nie pojechał do Rumuni...
-Ron. Przegiąłeś. Ta dziewczyna poroniła, a ty zachowujesz się jak jakiś bachor, który się wścieka bo nie pojechał do Rumunii. Myślisz czasami o kimś innym - zapytała Ginny. Właśnie dlatego się przyjaźnimy. Zna mnie jak nikt. Czasami mam nawet wrażenie, że kontaktujemy się telepatycznie.
Jak na zawołanie Ruda popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła. Może to rzeczywiście prawda?
*Katherine - postać wymyślona. Więcej o niej będzie w następnych rozdziałach.
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Rozdział dedykuję: Mai i Karolinie ♥
Btw. Dziś w opowiadaniu miał być 19.09 (urodziny Miony), ale nie wyszło.
Btw.2 Wena wróciła***
Przepraszam, przepraszam że tak krótko, przepraszam, ze tak późno. Rozdział ma 1,5 strony. Wiem, że to mało ale w 18 postaram się Wam to wynagrodzić. Następny będzie dłuższy. Obiecuję :D
Czas wprowadzić szantaż: Następny się ukaże** jak będzie 15 komentarzy. Przepraszam :(
*Wstawiam ten rozdział na poprawienie zepsutych urodzin (dziękuje za to chemiczce i matematyczce -.-)
**może się pokazać z pewnym opóźnieniem ♥
***nie zabraknie weny do kolejnego rozdziału, dalej nie wiem ♥
Edit: zapomniałam dodać kilku rzeczy w rozdziale więc następny będzie jeszcze dłuższy ok?
Edit: zapomniałam dodać kilku rzeczy w rozdziale więc następny będzie jeszcze dłuższy ok?
piątek, 1 marca 2013
Rozdział 16
Hermiona
I znowu byłam w kropce. Znowu nie wiedziałam co mam dalej robić. Kompletnie straciłam rozum. Nie potrafiłam logicznie myśleć. Co będzie jak wrócimy do Hogwartu? Jeszcze ponad miesiąc.
-Dobra. Czas się ogarnąć. Trzeba sprawdzić czy dom jest w dobrym stanie. W końcu jak przyjadą państwo Weasley musi być w porządku. - powiedziałam do siebie w myślach. Zabrzmiałam jak ja. Ucieszyło mnie to.
Rozejrzałam się po Norze. Wszystko było w porządku. Przynajmniej takie się wydawało...
Na szczęście z moich przemyśleń wyrwała mnie Gin.
-Hej, Mionka co się stało - zapytała.
-Długa historia. Masz czas- odpowiedziałam. Potrzebowałam się wygadać.
-Dla Ciebie? Zawsze - uśmiechnęła się.
-Mam tylko jedno pytanie. Jesteś prawdziwą Ginny - zapytałam. Wolałam uniknąć ponownego zwierzenia się Fredowi w ciele Rudej.
-Czyli już wiesz - posmutniała - Ale to ja. Prawdziwa Ginny - uśmiechnęła się. Zrobiłam to samo.
-To dobrze- poklepałam miejsce na łóżku obok siebie- siadaj- zachęciłam ją. Gdy usiadła zaczęłam jej wszystko opowiadać...
•♦•♦•
Fred
Chodziłem w kółko po pokoju. Zastanawiałem się czy mi wybaczy. A co jeśli nie? Co jeśli stracę ją na zawsze?
-Weź się w garść. Nie pozwolisz jej na to. Jeżeli ci nie wybaczy, to zrobisz coś, żeby ci wybaczyła. Jasne- cichy głos w głowie znowu dał o sobie znać. Powoli miałem go dość. Ale i tak miał rację Nigdy nie dam jej tak łatwo odejść.
•♦•♦•
Hermiona
-...I co ja mam teraz zrobić - zapytałam. Mimowolnie pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Moja przyjaciółka miała zamyślony wyraz twarzy. Nic dziwnego. Przytuliła mnie. Spojrzałam na nią pytająco.
-Cieszę się, że nie jesteś zła na mnie - faktycznie. Nie byłam na nią zła. -Co masz zrobić? Wybaczyć mu. Bo on zrobił to z miłości. I to nie takiej na chwile. Takiej na zawsze. Znam mojego brata od dłuższego czasu. Nigdy nie miał iskierek miłości w oczach. Nigdy. A teraz? Teraz ciągle widzę je w jego oczach - to co powiedziała, wstrząsnęło mną. Najgorsze, a może najlepsze było to, że miała rację.
-Muszę jeszcze pomyśleć - odpowiedziałam.
-Rób jak uważasz- uśmiechnęła się. - Idź na dwór, tam się zawsze lepiej myśli.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wyszłam z Nory. Skierowałam się do wielkiego drzewa.
Nagle poczułam dłonie na moich oczach.
-Zgadnij kto to- zapytał. Ten głos rozpoznałabym wszędzie.
-Zdejmij ręce wariacie - powiedziałam. Uśmiechałam się.
-A wybaczysz mi - zapytał.
-A zdejmiesz ręce z moich oczu - przedrzeźniałam się z nim. Zdjął ręce z moich oczu. Przestałam myśleć. Robiłam to co dyktowało mi serce. Pocałowałam go.
-Czy to znaczy tak - zapytał po chwili. Kiwnęłam głową - Cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo- znowu mnie pocałował.
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
-Weź się w garść. Nie pozwolisz jej na to. Jeżeli ci nie wybaczy, to zrobisz coś, żeby ci wybaczyła. Jasne- cichy głos w głowie znowu dał o sobie znać. Powoli miałem go dość. Ale i tak miał rację Nigdy nie dam jej tak łatwo odejść.
•♦•♦•
Hermiona
-...I co ja mam teraz zrobić - zapytałam. Mimowolnie pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Moja przyjaciółka miała zamyślony wyraz twarzy. Nic dziwnego. Przytuliła mnie. Spojrzałam na nią pytająco.
-Cieszę się, że nie jesteś zła na mnie - faktycznie. Nie byłam na nią zła. -Co masz zrobić? Wybaczyć mu. Bo on zrobił to z miłości. I to nie takiej na chwile. Takiej na zawsze. Znam mojego brata od dłuższego czasu. Nigdy nie miał iskierek miłości w oczach. Nigdy. A teraz? Teraz ciągle widzę je w jego oczach - to co powiedziała, wstrząsnęło mną. Najgorsze, a może najlepsze było to, że miała rację.
-Muszę jeszcze pomyśleć - odpowiedziałam.
-Rób jak uważasz- uśmiechnęła się. - Idź na dwór, tam się zawsze lepiej myśli.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wyszłam z Nory. Skierowałam się do wielkiego drzewa.
Nagle poczułam dłonie na moich oczach.
-Zgadnij kto to- zapytał. Ten głos rozpoznałabym wszędzie.
-Zdejmij ręce wariacie - powiedziałam. Uśmiechałam się.
-A wybaczysz mi - zapytał.
-A zdejmiesz ręce z moich oczu - przedrzeźniałam się z nim. Zdjął ręce z moich oczu. Przestałam myśleć. Robiłam to co dyktowało mi serce. Pocałowałam go.
-Czy to znaczy tak - zapytał po chwili. Kiwnęłam głową - Cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo- znowu mnie pocałował.
•♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•♦••♦•
Jest 16. Nie jestem z niego zadowolona. Zresztą ostatnie rozdziały jakoś mi nie wychodzą. Tylko czasami coś dopiszę. Muszę dobrnąć do jakiejś akcji, bo teraz to takie nijakie.
Ten rozdział jest znowu krótszy. Przepraszam. Nie wiem kiedy następny.
Może będzie za kilka dni, ale raczej długi nie będzie.
Zepsułam ten rozdział. Krótki, bez akcji i tak szybko mu wybaczyła. Przegięłam. Przepraszam Was. :(
Btw. Czyta ktoś w ogóle "od autora" ?
Miałam w planach mały szantaż, ale zrezygnowałam :D
Pozdrawiam.
~Clar ♥
Ten rozdział jest znowu krótszy. Przepraszam. Nie wiem kiedy następny.
Może będzie za kilka dni, ale raczej długi nie będzie.
Zepsułam ten rozdział. Krótki, bez akcji i tak szybko mu wybaczyła. Przegięłam. Przepraszam Was. :(
Btw. Czyta ktoś w ogóle "od autora" ?
Miałam w planach mały szantaż, ale zrezygnowałam :D
Pozdrawiam.
~Clar ♥
niedziela, 24 lutego 2013
Rozdział 15
Fred
Czas podjąć decyzję. Muszę jej powiedzieć co zrobiłem. Jednak jeszcze wolałbym poczekać.
Nie powinienem tego dłuższej ciągnąć, ale kieruje mną strach, nie chcę jej stracić.
-Największy żartowniś Hogwartu boi się- szepnął cichy głos w mojej głowie. Tak. Ja, Fred Weasley, jeden z dwóch największych żartownisiów Hogwarty boję się. Tym strachem włada miłość. Miłość do dziewczyny, która jest dla mnie całym światem. Zaśmiałem się. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi że zakocham się w Hermionie, chyba uważałbym że się upił, lub coś brał. A teraz staram się, żeby została moją dziewczyną.
-Skoro ją kochasz to jej powiedz - powiedział cichy głos w mojej głowie. Znowu się nie mylił. -Ale nie możesz do niej podejść i powiedzieć. Hej Miona zamieniłem się w Ginny i to ze mną rozmawiałaś. To byłoby idiotyczne. - Dodał. I znowu miał rację.
-Dla czego to musi być takie trudne - zapytałem i położyłem się na trawie. Po chwili jednak wstałem. Pobiegłem do pokoju i tam rzuciłem się na łóżko.
•♦•♦•
Hermiona
Uśmiechnął się. Poczułam jak mięknę mi kolana. Miał taki piękny uśmiech. Zastanawiałam się, czy to możliwe, że dalej coś do niego czuję?
-Nie, nie, to nie możliwe. Zresztą gdyby nawet, to on na pewno nic już do mnie nie czuje. I Fred... - myślałam. Miałam mętlik w głowie.
-Ale co Fred. Nic między wami nie zaszło - zaczął cichy głos w mojej głowie - Jeszcze - dokończył.
I znowu byłam w kropce. Nagle usłyszałam klaśnięcie przed twarzą.
-Miona. Ja wiem że jestem przystojny, ale nie zawieszaj się tak - zażartował. Zarumieniłam się, w końcu mówił prawdę.
•♦•♦•
George
-Trafiłem? Czy to możliwe,że myślała o mnie? Może jest jeszcze nadzieja- myślałem. Skarciłem się w myślach -Nie, nic z tego nie będzie. Mój braciszek też jest nią zauroczony. I myśli, że ona mi się już nie podoba - byłem zły. Nie powinienem kłamać. A kłamałem. Okłamywałem wszystkich. Nawet siebie...
KLASK
-George. Ja wiem że jestem ładna, ale nie zawieszaj się tak - uśmiechała się. pokonywała mnie moją własną bronią. Szturchnąłem ją.
-Ej. To mój tekst - powiedziałem. Zaśmiała się, swoim cudownym, perlistym śmiechem. Uwielbiałem to.
•♦•♦•
NASTĘPNEGO DNIA
Fred
Obudziłem się w swoim pokoju, koło 10. Rodziców dalej nie było. Więc mogliśmy spać, o której nam się podoba, jeść, o której nam się podoba i robić co chcemy. Niestety wolność kończy się dziś wieczorem. Ubrałem się i zszedłem na dół. Spojrzałem na stół i uśmiechnąłem się. Stał na nim talerz z kanapkami i liścik.
Zrobiliśmy Ci kanapki. Jesteśmy nad jeziorem. Przepraszamy, że nie zaczekaliśmy na Ciebie, ale strasznie długo spałeś. Jak tylko będziesz gotowy Dołącz do nas.
George, Herma, Harry, Ginny i Ron.
Zjadłem całkiem szybko obie kanapki. Nie wracałem się do pokoju, miałem nadzieję, że wszystko wzięli. Pobiegłem w stronę jeziora. Potknąłem się o duży kamień. Początkowo zaśmiałem się. Jak można być taką niezdarą jak ja? Ale przecież każdemu mogło się zdarzyć. Chciałem wstać i pobiec dalej, jednak coś mi przeszkodziło. Popatrzyłem na swoje kolano. Mocno krwawiło. Wytarłem krew ręką. Rana była głęboka. Niewiele mi zostało do jeziora. Pomyślałem, że nie będę się wracał. Pokuśtykałem do rodzeństwa i przyjaciół. Hermiona zobaczyła mnie jako pierwsza. Od razu podbiegła.
-Boże Fred, co ci się stało - zapytała. Nie patrzyła się na ranę, za dużo krwi. - Ginny rzuć mi chustkę - krzyknęła. Po chwili chustka znalazła się na mojej nodze. Miona zatamowała krwotok.
-Dziękuję - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Podreptałem za nią do reszty. Czułem jak rana się zrasta. Jakby chustka była zaczarowana... i może była? Poleżeliśmy z Grangerówną kilkanaście minut, podczas gdy reszta pływała w jeziorku. Rana całkowicie się zrosła i nie czułem już najmniejszego bólu. Podałem rękę Szatynce.
-Chodź Mionka. Popływajmy - pokiwała przecząco głową. Już miałem plan - Nie? Jak nie to proszę bardzo - chwyciłem ją w ramiona i wbiegłem do wody.
•♦•♦•
Hermiona
Wziął mnie na ręce i wbiegł do jeziorka. Wzięłam ogromny oddech i zanurzyłam się. Po kilkunastu sekundach Fred zaczął panikować. Pociągnęłam go za nogi. Niestety zrobiłam to na tyle nieumyślnie, że zachłysnął się wodą. Tak to wyglądało. Z nim nigdy nie ma pewności. Równie dobrze mógł udawać. Jednak postanowiłam nie ryzykować. Wyciągnęłam go na brzeg i zaczęłam reanimację. Wyczułam puls. Przystąpiłam do sztucznego oddychania. Ratowałam go przez 3 minuty.
Nie zauważyłam kiedy Ginny odciągnęła resztę na bok, zostaliśmy sami. Jasne było, że Rudzielec udawał. Podniósł lekko rękę i zaczął gładzić mnie po policzku. Sztuczne oddychanie zamieniło się w pocałunek. Podnieśliśmy się do pozycji siedzącej. Przyciągnął mnie do siebie. To był zupełnie inny pocałunek niż, ten z drugim bliźniakiem. Zrozumiałam że to Fred jest tym właściwym chłopakiem.
-Gołąbeczki, starczy tych czułości, trzeba się zbierać - powiedział Harry. Ginny szturchnęła go lekko.
-To może wy zostańcie, a my pójdziemy - zapytała. Nie czekała na odpowiedź. Moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem i dwoma braćmi poszła do domu.
-Miona, muszę ci coś powiedzieć - zaczął niepewnie. Spodziewałam się że nie będzie to nic przyjemnego. Posmutniał - Czasami popełniamy błędy. Niektóre są małe. Innych nie powinno się wybaczać. Te drugie popełniamy często z miłości. Ja właśnie taki popełniłem. Z miłości. Z miłości do Ciebie. [...] Co zrobiłaby dziewczyna, gdyby dowiedziała się, że chłopak, który ją uwielbia wypił eliksir wielosokowy żeby zamienić się w najlepszą przyjaciółkę tej dziewczyny? -cytował list, który dostałam od nieznajomego. Tylko skąd go znał. Miałam pewne przypuszczenie.
-F...Fre..d cz..czy to ty p..pisał..łeś t..ten l..list - zaczęłam się jąkać. Spojrzał na mnie.
-PS. Kocham Cię. - dokończył. - To ja. Hermiono j..ja prz..przepraszam. Nie powinienem. Ale zrobiłem to co zrobiłem i czasu nie da się cofnąć. Zrobiłem to, bo zależy mi na tobie. - nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Zamienił się w Gin, żeby porozmawiać ze mną jak dziewczyna z dziewczyną.
To jak mnie przepraszał było takie słodkie. Nie wiedziałam czy przyłożyć mu za to co zrobił, czy pocałować.
-Fred, przepraszam, muszę pomyśleć. Wracajmy już. Szliśmy w ciszy, ze spuszczonymi głowami. Dotarliśmy na miejsce. Wszyscy siedzieli w salonie i grali w karty. Poszłam do mojego i Gin pokoju. Usiadłam na łóżku, wyjęłam pamiętnik i zaczęłam notować. (piosenka)
Drogi Pamiętniku! Nora. 20.07
Klamka zapadła. Dzisiaj upewniłam się, że czuję coś do Freda. I to więcej niż "takie coś" Dowiedziałam się o nim dzisiaj kilka rzeczy.
Po pierwsze - to on nadawał liściki.
Po drugie - zamienił się w moją przyjaciółkę, żeby ze mną porozmawiać o nim i o jego bracie, dodatkowo ukrywał to przede mną.
Po trzecie - mówi, że mu na mnie zależy. Ale nie wiem czy nie kłamie.
Nie wiem co mam teraz zrobić... Wybaczyć mu? Serce tak mówi. A rozum? Przecież to nim kierowałam się przez większość swojego życia. Teraz wszystko się zmieniało. Zaczynałam inaczej postrzegać świat.
Jeżeli jesteś ciekaw jak wyglądał mój dzisiejszy dzień ze szczegółami to proszę bardzo.
Koło 8:00 poszliśmy na jezioro - bez Freda. Jeszcze spał. Ron chciał go obudzić, ale powstrzymałam go. Siedzieliśmy nad jeziorem, potem koło 10:30 przyczłapał Fred z zakrwawioną nogą. Opatrzyłam mu nogę zaczarowaną chustą. Poleżeliśmy chwilę. On wrzucił mnie do wody, a potem udał, że się zachłysnął. Zrobiłam mu sztuczne oddychanie, co on sprytnie wykorzystał. Zamienił to w pocałunek, nie odpychałam go. Ten pocałunek uświadomił mi, że go kocham. Ale to co było z jego bliźniakiem też nie minie. Chyba dalej coś do niego czuję. To zdecydowanie komplikuje sprawę...
Zgubiłam się. Straciłam dawną Hermionę, dziewczynę zafascynowaną książkami. To wszystko przez miłość. Nie wiem czy kiedyś odzyskam dawną siebie, nie wiem czy chcę...
Zgubiłam się. Straciłam dawną Hermionę, dziewczynę zafascynowaną książkami. To wszystko przez miłość. Nie wiem czy kiedyś odzyskam dawną siebie, nie wiem czy chcę...
Nie wiem czy jestem zadowolona z tego rozdziału. Chyba tak. Pisałam go 7 dni. Udręka.
Powtórka z rozrywki - miałam tu napisać takie mega długie "od autora" a tu wyjdzie mi kilka linijek. Ech...
No to może tak:
~Rozdział planowałam dodać na równe 4 tys. wyświetleń- nie udało się :(
~Dziękuję Wam za te 4 tys. Dziękuje Wam za to że wchodzicie, czytacie i komentujecie ♥♥♥
~Ten rozdział wyszedł mi dłuższy. 3 i 1/4 strony to chyba długi, prawda?
~Nie wiem co będzie dalej. Pewnie następny rozdział, też będę pisać 7 dni. Przepraszam. :(
To chyba tyle. Pozdrawiam.
~Clar ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)